Delegaci uczestniczący zgromadzeniu politycznym Europejskiej Partii Ludowej zdecydowali w środę w Brukseli o zawieszeniu Fideszu premiera Węgier Viktora Orbana w prawach członka EPL (ang. European People's Party, EPP). Za takim rozwiązaniem opowiedziało się 190 osób, a trzy były przeciwko. Fidesz nie będzie miał prawa brać udziału w spotkaniach EPL, nie będzie też miał prawa do głosowania, ani proponowania kandydatów na stanowiska.

Głos podczas obrad zgromadzenia zabierał m.in. wiceprzewodniczący EPL Rafał Trzaskowski. On także opowiedział się za zawieszeniem Fideszu w prawach członka EPL, która od lat posiada najliczniejszą delegację w europarlamencie oraz swych przedstawicieli na najważniejszych stanowiskach w UE (m.in. szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claudea Junckera oraz szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska).

W rozmowie z PAP Trzaskowski określił przyjęte w środę rozwiązanie jako "salomonowe" (poparła je m.in. delegacja Platformy Obywatelskiej). "Z jednej strony cierpliwość się skończyła - jeżeli ktoś łamie praworządność i nie prowadzi dialogu, to konsekwencją jest zawieszenie w prawach członka EPL. Udało się też jednak doprowadzić do tego, żeby dać Fideszowi ostatnią szansę" - powiedział polityk.

"Dajemy Fideszowi ostatnią szansę, bo mamy takie poczucie, że gdyby partia Viktora Orbana wyszła z EPL, to ani Fidesz by na tym nie skorzystał, ani Europejska Partia Ludowa. Nie chcieliśmy też dać satysfakcji eurosceptykom, stąd taka decyzja" - wyjaśnił Trzaskowski.

Reklama

Według niego wszystko zależy teraz od premiera Węgier. "Widać, że Orban podjął decyzję, że jednak warto być dalej w EPP, niż na marginesie razem z PiS. Widać, że na końcu zachowuje się on racjonalnie" - ocenił Trzaskowski.

Dodał, że Europejska Partia Ludowa oczekuje, że Viktor Orban podejmie dialog z Unią Europejską na temat przestrzegania zasad praworządności. "Oczekujemy, że tak, jak Fidesz wycofał się z kampanii antyeuropejskiej, teraz podejmie rozmowy na temat przestrzegania zasad" - powiedział wiceszef EPP. Jego zdaniem Orban nie raz już pokazał, że "w przeciwieństwie do PiS-u, potrafi się cofnąć".

Delegaci środowego zgromadzenia ustalili, że powołana zostanie grupa "mędrców" składająca się z byłego szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, byłego szefa PE Hansa-Gerta Poetteringa oraz byłego kanclerza Austrii Wolfganga Schuessela. Bedą oni monitorować wdrażanie przez Fidesz przedstawionych warunków oraz oceniać poszanowanie praworządności i wartości EPL. W odpowiednim czasie komitet ten ma przygotować raport dla szefostwa EPL, po czym zostanie wydana ostateczna decyzja w sprawie przyszłości węgierskiego ugrupowania. "Wykluczenie Fideszu cały czas jest możliwe" - ostrzegał niemiecki europoseł i kandydat EPL na przyszłego szefa KE Manfred Weber.

Przegłosowana przez zgromadzenie rezolucja przypomina o warunkach, jakie Fideszowi przedstawił Weber. Chodziło o zdjęcie plakatów z szefem KE, na których twierdzono, że chce on wraz z amerykańskim finansistą George'em Sorosem sprowadzić do Europy miliony imigrantów, przeproszenie za słowa, że ci, którzy domagali się wyrzucenia Fideszu z EPL za tę kampanię, to "pożyteczni idioci" oraz wyjaśnienie sytuacji Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU).

Założony przez Sorosa w latach 90. Uniwersytet Środkowoeuropejski, który wciąż działa na Węgrzech, jest zmuszany do przeniesienia się do Wiednia. Powód to brak umowy z węgierskimi władzami. Weber wyszedł jednak w tym miesiącu z koncepcją, która może zmienić tę sytuację przez włączenie do współpracy z CEU Uniwersytetu Technicznego w Monachium (TUM).(PAP)

autor: Marta Rawicz