"Trump inauguruje 70. rocznicę NATO - Sojuszu, który lubi krytykować" - brzmi tytuł artykułu w darmowym francuskim dzienniku "20 Minutes". Gazeta podkreśla, że "ironią losu jest, iż uroczystości otworzy najbardziej zajadły krytyk Sojuszu w jego łonie".

Z kolei według redakcji dziennika "Le Figaro" "NATO obchodzi 70 urodziny dopingowane wrogością Trumpa".

"Sojusz Północnoatlantycki przechodzi przez fazę zagrożeń, jakie w jego historii się nie zdarzały. A jego potencjalnie najbardziej zabójczy przeciwnik urzęduje w Białym Domu" – pisze waszyngtoński korespondent "Le Figaro" Philippe Gelie. Charakteryzuje on prezydenta USA jako "generalnie wrogiego sojuszom, a szczególnie traktatom wojskowym i handlowym, które, jak uważa, systematycznie dyskryminują USA".

Liczne media francuskie, za agencją AFP, określają uroczystości jako "raczej skromne" i stwierdzają, że "choć dla 29 krajów członkowskich zasadniczym priorytetem jest znów rosyjskie zagrożenie, prezydentowi USA tylko jedna rzecz siedzi w głowie: lepszy podział +ciężaru+ - żeby kraje europejskie, zamiast liczyć na ogromne wojskowe wydatki amerykańskie, bardziej dokładały się do wspólnej obrony".

Reklama

Media we Francji podkreślają, że głównym przedmiotem krytyk sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga i prezydenta USA jest ociąganie się Berlina z podwyższeniem wydatków obronnych. Dodają też, że "amerykański miliarder, który od dojścia do władzy nie przestaje zaczepiać NATO, czasem podważa zasadniczy filar sojuszu, jakim jest artykuł 5 traktatu, który przewiduje, że w razie ataku na którykolwiek z krajów członkowskich, wszystkie inne przybiegną na ratunek".

Autor artykułu w "Le Monde" niuansuje tę wrogość, pisząc, że "kandydat (Trump) oceniał Sojusz jako przestarzały i zbyt kosztowny, ale (jako prezydent) skorygował większość swych opinii". Przypomina ponadto, że lokator Białego Domu "nie wspomina już o odwołaniu klauzuli solidarności przewidzianej w artykule 5 traktatu, klauzuli, która zadziałała po 11 września 2011 r. na korzyść... Stanów Zjednoczonych".

Redakcja "Le Monde" określa rocznicę jako "uroczystości pod znakiem dyskrecji i napięcia". W podtytule jednego z tekstów stwierdzono, że "mimo zagrożeń geopolitycznych Sojusz Atlantycki pogrążony jest w wątpliwościach egzystencjalnych".

Zarówno "20 Minutes", jak i "Le Monde" cytują ambasador USA przy NATO Kay Bailey Hutchison, która zapowiedziała "wzmożenie aktywności w rejonie Morza Czarnego, większą obserwację, więcej okrętów NATO".

W radiu i telewizji mówiono w środę rano o "dyspucie z Ankarą". Turcja zamierza kupić w Rosji system obrony przeciwrakietowej S-400. W odpowiedzi Waszyngton zawiesił dostawy samolotów F-35 – informowały media.

Korespondent "Le Figaro" zwrócił uwagę, że Waszyngton "od kilku miesięcy naciska na NATO w celu uzyskania poparcia przeciw Chinom i dlatego wskazuje na zagrożenie, jakim są inwestycje Pekinu w porty, lotniska i telekomunikację". Francuski dziennikarz zauważa, że "te ostrzeżenia jak dotąd nie przyniosły skutków, gdyż Europejczycy uważają, że brak jest dowodów na oskarżenia chińskiego giganta Huawei o szpiegostwo".

Jednocześnie dziennikarz "Le Monde" ubolewa, że "wartości są tematem zapomnianym przez organizację, której niegdyś nie przeszkadzały dyktatury w Hiszpanii, Grecji czy Portugalii i która nie wypowiada się dziś o autorytatywnych odchyleniach niektórych wschodnich członków czy Turcji".

"W niektórych krajach uważa się, że wypowiedzi Donalda Trumpa, które w jakiś sposób uprawomocniają te wypaczenia, powodują konieczność głębokich przemyśleń. Mało jest prawdopodobne, by do nich doszło" – konkluduje dziennikarz gazety.

>>> Czytaj też: Rosja ściga bankierów, którzy wiedzą, jak Kreml ukrywa pieniądze [REPORTAŻ]