Zgodnie z najnowszym sondażem Kantar Polska dla tygodnika "Polityka" PiS może liczyć na 35 proc. głosów w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, a dla Koalicja Europejska, która składa się z PO, PSL, SLD, Nowoczesnej i Zielonych - 23 proc. Wiosna może liczyć na 8 proc. głosów, Kukiz'15 - 6 proc., a Konfederacja - 5-proc.

"Inne komitety, w tym Partii Razem oraz Roberta Gwiazdowskiego z tzw. Bezpartyjnymi Samorządowcami, zupełnie się nie liczą – mają najwyżej 1 proc. poparcia. Dość duży odsetek badanych deklarujących udział w wyborach pozostaje niezdecydowana, jeśli chodzi o wybór komitetu – aż 21 proc." - zauważa "Polityka".

Według szacunków tygodnika - z zastrzeżeniem, że przed wyborami nie dojdzie do brexitu i mandaty otrzyma 51 europosłów z Polski - taki wynik oznaczałby, że PiS mógłby zdobyć 24 miejsca w PE, Koalicja Europejska – 16, Wiosna – pięć, Kukiz ′15 – cztery, a Konfederacja – dwa.

"Gdyby z kolei założyć, choć to daleko idące uproszczenie, że podobny wynik partie i koalicje uzyskałyby jesienią w wyborach do Sejmu, PiS zabrakłoby zapewne kilkunastu głosów do samodzielnej większości, ale Jarosławowi Kaczyńskiemu (prezesowi PiS - PAP) do powołania rządu wystarczyłby jeden koalicjant" - wskazuje "Polityka".

Reklama

W ocenie tygodnika "wygląda na to, że poparcie dla PiS utrzymuje się, a Koalicji Europejskiej odpływa elektorat, który zasila szeregi wyborców niezdecydowanych". "W wielu badaniach partia rządząca i opozycja szły do niedawna łeb w łeb, a odsetek niezdecydowanych był znikomy, lecz teraz się to zmienia" - podkreśla.

Wyborcy Koalicji - podaje czasopismo - "z jakiegoś powodu się zdemobilizowali, co w warunkach polskiej polityki ma kluczowe znaczenie".

"Koalicja Europejska na razie sprawia wrażenie zmęczonej procesem jednoczenia, choć kampania dopiero się zaczyna. Manewry opozycji wokół wspólnych list trwały długo, a wzajemne zaufanie między liderami partyjnymi raczej stopniało, niż się zwiększyło. Opozycja wygląda jak długodystansowiec, który przed startem do właściwego biegu już przebiegł jeden maraton, a teraz musi stawić czoła w drugim biegu wypoczętemu rywalowi. To nie jest dobry prognostyk" - czytamy w "Polityce".(PAP)