AG Motors uruchomiło w Podgrodziu koło Dębicy centrum badawczo rozwojowe i linię produkcyjną wykorzystującą roboty – jedna maszyna wraz z operatorem jest w stanie zastąpić pracę trzech spawaczy. To druga w Europie firma masowo produkująca ramy rowerowe w ten sposób. Wcześniej tą metodą produkowali jedynie Portugalczycy.

Budowa pochłonęła czterdzieści milionów złotych, z czego aż 70 proc. pochodzi z unijnego dofinansowania. W placówce powstanie około 400 tysięcy ram rowerowych rocznie. W przyszłości będą w niej powstawać także inne części takie jak wsporniki siodełek czy kierownice.

Centrum wyposażone jest w maszyny do przeprowadzania testów udarowych, wytrzymałościowych i jezdnych. Znajduje się w nim również komora klimatyczna do kontroli jakości w zmiennych warunkach atmosferycznych. Ponadto, w nowootwartym kompleksie działa drukarka 3D do konstruowania prototypów oraz sześć zrobotyzowanych gniazd spawalniczych samodzielnie łączących poszczególne elementy ramy. Projekt zrealizowano we współpracy z Akademią Górniczo-Hutniczą im. Stanisława Staszica w Krakowie, Instytutem Metalurgii Inżynierii Materiałowej PAN oraz Politechniką Rzeszowską. Uczelnie prowadziły na zlecenie AG Motors badania wymagające warunków laboratoryjnych.

AG Motors postanowiło wybudować centrum na Podkarpaciu. Województwo to do tej pory nie wyróżniało się pod względem odsetka firm wykorzystujących roboty. Z wynikiem 6,9 proc. zajmowało dopiero 6. miejsce w Polsce, ustępując woj. świętokrzyskiemu (8,4 proc.), opolskiemu (7,6 proc.), kujawsko-pomorskiemu (7,5 proc.), zachodniopomorskiemu (7,5 proc.) i pomorskiemu (7,2 proc.). Jednak jednym z czynników decydujących o tej lokalizacji była bliskość Rometu, który będzie pierwszym klientem centrum. Mimo tego, AG Motors nie będzie produkować na jego wyłączność i liczy na współpracę z innymi, także zagranicznymi producentami.

>>> Czytaj też: Produkcja przemysłowa w Niemczech runęła. To największy spadek od dekady

Reklama

Polska jest jednym z liczących się graczy na rynku rowerowym. Według danych Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego, krajowa branża zatrudnia obecnie około 4,5 tys. pracowników. Około 90 krajowych przedsiębiorstw dostarcza każdego roku blisko 1,2 mln sztuk tego środka transportu, z czego 830 tys. przeznaczonych jest na eksport, co czyni Polskę czwartym producentem rowerów w Europie. Zdaniem Krzysztofa Dylewskiego, prezesa stowarzyszenia, potencjał ten w połączeniu ze wzrostem popularności tzw. ebików (rowerów wspomaganych elektrycznie), pozwala na uwzględnienie sektora w polskiej strategii elektromobilności, czego obecnie brakuje. „Wydawało nam się, że uwzględnienie roweru elektrycznego jest rzeczą naturalną. Nie trzeba budować do tego fabryk, bo one już w Polsce działają. Branża jest gotowa. Już dziś mamy w Polsce firmę produkującą silniki rowerowe, działają także przedsiębiorstwa dostarczające akumulatory” – dodaje.

Współpraca Rometu z AG Motors to na razie jedna z jaskółek na polskim rynku. Dostępne dane pozwalają bowiem stwierdzić, że polskie przedsiębiorstwa nie należą do prymusów w zakresie robotyzacji. Według raportu Międzynarodowej Federacji Robotyki (IFR) z 2018 roku, Polska pozostaje w tyle nie tylko za państwami Europy Zachodniej, ale również za krajami naszego regionu – liczba robotów w przeliczeniu na 10 000 pracowników wynosi zaledwie 36 jednostek. To wynik niższy od Słowacji (151), Czech (119) czy Węgier (78). Bolączką jest również brak rodzimych producentów mogących dostarczyć zaawansowane technologicznie urządzenia. AG Motors większość aparatury pozyskało z zagranicy. W fabryce wykorzystano maszyny tajwańskiej firmy Ju Yen, a także lasery i giętarki pochodzące z Włoch. Niemniej istotną rolę odgrywają także polskie komponenty – z Poznania zaczerpnięto technologię spawalniczą, AG Motors współpracuje też z krośnieńskim EcoLine zajmującym się lakiernictwem.

Stosunkowo małe wykorzystanie robotów w Polsce nie oznacza, że eksperci nie dostrzegają światła w tunelu. IFR wskazuje, że do 2021 roku liczba robotów w Polsce może wzrosnąć o 20 proc. Szczególnie perspektywiczne branże to motoryzacja, chemia, przemysł metalowy i maszynowy. Potencjalne możliwości rozwoju robotyzacji w Polsce dostrzeżono również w raporcie PwC „Czy roboty naprawdę ukradną nasze miejsca pracy?”. Wynika z niego, że o ile do 2025 roku w Polsce zaledwie 2 proc. pracowników będzie mogło zostać zastąpione inteligentnymi maszynami, o tyle już w końcówce trzeciej dekady XXI wieku będzie to dziewięć razy więcej. Zgodnie z prognozami ekspertów PWC, do 2035 roku odsetek ten zwiększy się jeszcze do poziomu 33 proc.

Obsługa robotów wymaga wykwalifikowanej kadry. Jak deklaruje prezes zarządu AG Motors Wiesław Marek, spośród docelowo 200 zatrudnionych osób, proporcje między projektantami i specjalistami w inżynierii materiałowej, a pracownikami fizycznymi będą rozkładać się po równo. „Przy tak zaawansowanym procesie produkcji nawet pracownicy fizyczni wymagają dokładnego przeszkolenia” – dodawał prezes AG Motors.

Przetwórstwo przemysłowe to już teraz najbardziej zrobotyzowana część polskiej gospodarki. Według danych GUS, w 2018 roku ponad 11 proc. przedsiębiorstw z tego sektora posługiwało się robotami. Co zrozumiałe, było to przede wszystkim domeną największych firm.

Z drugiej strony, szybkiemu rozwojowi robotyzacji z pewnością nie będzie sprzyjało spowolnienie polskiego przemysłu. Według ostatnich danych IHS Markit, wskaźnik PMI opisujący aktywność gospodarczą w przemyśle w lipcu spadł do poziomu 47,4 pkt., co oznacza najniższy rezultat od kwietnia 2013 roku.

>>> Czytaj też: Pesa ciągle na zakręcie. "Pokutuje za okres zawadiackiego zarządzania"