"Nareszcie ważny głos w niemieckiej polityce przedstawia propozycję, która nie polega tylko na reaktywnych działaniach wobec tragedii w północnej Syrii" - chwali prawicowy dziennik "Die Welt" szefową resortu obrony i zarazem przewodniczącą rządzącej w kraju CDU.
Jak zauważa, Zachód tak długo pozostawał bezczynny, że prawdziwym decydentem w Syrii stała się Rosja.
"Strefa bezpieczeństwa, szczególnie jeśli opierałaby się na mandacie Rady Bezpieczeństwa ONZ, byłaby możliwa tylko za zgodą Rosji. Gdyby Europejczycy stali się jednak aktywni w Syrii, ponownie mogliby wpływać na powojenny porządek w tym kraju. Właśnie uzyskanie tego wpływu może być największą zaletą proponowanej strefy bezpieczeństwa. Niemcy, Francja i Wielka Brytania miałyby szansę na promowanie bardziej zrównoważonego rozwiązania dla kraju niż dyktatura kliki (prezydenta syryjskiego Baszara) el-Asada, która celowo izoluje miliony sunnitów, a tym samym sprawia, że powrót uchodźców (do kraju) jest wciąż trudny" - analizuje "Welt".
Z kolei lewicowo-liberalna "Sueddeutsche Zeitung" podważa kompetencje Kramp-Karrenbauer do formułowania tego rodzaju propozycji. "Z całym szacunkiem, ale kim jest Annegret Kramp-Karrenbauer? Stanowisko ministerialne sprawuje krócej niż 100 dni, przewodnictwa w CDU nie była w stanie wykorzystać do wzmocnienia własnej pozycji, jej wiedza na temat polityki zagranicznej jest ograniczona i bez pomocy (kanclerz) Angeli Merkel nic nie osiągnie u (prezydentów Rosji i Turcji) Putina i Erdogana" - pisze monachijski dziennik, wytykając minister obrony, że nie jest w stanie przekonać do swojej inicjatywy nawet partnerów koalicyjnych z SPD.
Lokalny dziennik "Badische Neueste Nachrichten" z Karlsruhe zwraca uwagę na ewentualne konsekwencje realizacji inicjatywy chadeckiej polityk.
"Kramp-Karrenbauer używa eufemizmu +strefa bezpieczeństwa+, co wprowadza w błąd. Syria to strefa wojny, a nie bezpieczne miejsce. Jeśli ma powstać, to musi to być wywalczone i utrzymane przy użyciu siły militarnej. Sugestia Kramp-Karrenbauer może zatem zakończyć się tak, że również żołnierze Bundeswehry będą musieli brać w tej wojnie udział" - ostrzega gazeta.
Konserwatywna "Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że inicjatywę minister obrony może krytykować tylko ten, kto uważa, że Niemcy powinny schować głowę w piasek i trzymać się z daleka od wszelkich konfliktów. "Z reakcji na propozycję szefowej CDU można wywnioskować, jak wielu polityków w Berlinie uważa, że wystarczą puste słowa i uwypuklanie trudności (...) wynikających z zaangażowania na rzecz wprowadzenia ładu i bezpieczeństwa w sąsiedztwie. Jest to jednak ucieczka przed rzeczywistością" - diagnozuje dziennik z finansowej metropolii nad Menem.
Jak ocenia, świat staje się miejscem coraz mniej stabilnym.
"Mocarstwo (USA - PAP), które dotychczas pilnowało porządku w sposób, który odpowiadał niemieckim interesom, chowa się w skorupce. Pozostawia po sobie chaotyczną próżnię. Wkraczają w nią siły, których celem nie jest ustanowienie liberalnych demokracji. Wkroczenie do Syrii Turcji, która jest członkiem NATO, na wiele sposobów dotyka niemieckich interesów; słowo kluczowe +uchodźcy+ powinno wystarczyć, żeby to zrozumieć" - puentuje "FAZ".
Kramp-Karrenbauer wystąpiła w poniedziałek z inicjatywą utworzenia strefy bezpieczeństwa w północnej Syrii, która miałaby pozostawać pod międzynarodową kontrolą.
Dzień później szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas (SPD), że propozycja ta wywołała kontrowersje między partnerami rządowymi. Dodał, że "ze względu na obecną sytuację (w północno-wschodniej Syrii) między partnerami (NATO) nie ma dyskusji w sprawie ustanowienia międzynarodowej strefy bezpieczeństwa". Wyraził żal, że o tej inicjatywie został poinformowany przez szefową resortu obrony SMS-em, oraz ocenił, że minister obrony powinna przedstawić ją "w najbliższych dniach w ramach NATO".
Ministrowie obrony państw NATO będą obradować w Brukseli w czwartek i piątek.
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)