Jednocześnie jest to najmniejsza liczba zarejestrowanych przez Międzynarodową Organizację ds. Migracji (IOM) ofiar przepraw do Europy od pięciu lat.
Najmniej było również skutecznych przepraw – do połowy października nie przekroczyły one progu 100 tys. przypadków. Według IOM największa część imigrantów, którzy przedostali się przez Morze Śródziemne, trafiła do Grecji – ok. 45 tys. Do wybrzeży Hiszpanii dotarło 20 tys., a 10 tys. – do Włoch.
Agenda ONZ ds. uchodźców (UNHCR) podaje, że największe grupy migrantów stanowili w tym roku Afgańczycy (prawie 20 proc.) i Syryjczycy (15 proc.), co wskazuje, że istotną część przeprawiających się przez Morze Śródziemne stanowią przybysze z krajów ogarniętych konfliktem. Około 10 proc. zarejestrowanych na tym szlaku migrantów stanowili Marokańczycy, a 5 proc. – Algierczycy.
Widać jednocześnie, że pod względem liczebnym obecna fala migracyjna z południa nie jest szczególnie wysoka, nawet jeśli zestawić ją ze skalą imigracji do Polski. Obecnie na terenie naszego kraju przebywa ponad 400 tys. cudzoziemców, którzy uzyskali formalne zezwolenie na pobyt. Ponad połowę z nich stanowią obywatele Ukrainy. Około 25 tys. to Białorusini, 21 tys. Niemcy, 12,5 tys. obywatele Federacji Rosyjskiej, a 12,2 tys. – Wietnamu. Mniej jest zarejestrowanych przybyszów z Indii (ok. 10 tys.) czy Chin (nieco ponad 8,5 tys.). Dane te nie uwzględniają jednak niektórych form legalnego pobytu w Polsce, m.in. cudzoziemców przebywających w Polsce na podstawie wiz pracowniczych. Według szacunków NBP samych Ukraińców może być w Polsce ok. 800 tys., a ich liczba zarejestrowana w ZUS na koniec III kwartału br. wyniosła prawie 500 tys.
Reklama
W 2015 r., kiedy kryzys migracyjny osiągnął apogeum, na Morzu Śródziemnym zginęło ok. 3,8 tys. osób. Rekordowa liczba ofiar śmiertelnych na tym szlaku – ponad 5,1 tys. – padła jednak rok później, kiedy napór imigrantów na południowe wybrzeża Europy wyraźnie zelżał (przybyło niespełna 400 tys. osób na tle ponad miliona w roku poprzednim). Z kolei rok 2017 był najbardziej dramatyczny, jeśli chodzi o proporcje pomiędzy liczbą migrantów, którzy przedostali się do Europy, a tymi, którzy ponieśli śmierć w czasie przeprawy. Na niespełna 186,8 tys. przybyszów ponad 3,1 tys. zginęło. Od tego czasu mamy jednak do czynienia ze stopniowym spadkiem zarówno liczby bezwzględnej ofiar śmiertelnych przeprawy przez Morze Śródziemne, jak i jej proporcji do osób, które docierają do UE.
Łącznie od 2014 r. wiadomo o 18 tys. 740 przypadkach osób, które poniosły śmierć, usiłując dopłynąć do wybrzeży Europy.
Pod względem skali kryzys migracyjny na Morzu Śródziemnym można porównać do wolno tlących się, długotrwałych konfliktów, np. o Górski Karabach, turecki Kurdystan czy ukraiński Donbas, albo do działalności ugrupowań terrorystycznych, takich jak Boko Haram, które pochłonęły od kilku do kilkudziesięciu tysięcy ofiar. Jednocześnie liczba niespełna 20 tys. ofiar nie jest porównywalna z większością wojen na pełną skalę, takich jak te w Jemenie, Afganistanie, Iraku czy Sudanie Płd., gdzie liczby ofiar sięgają setek tysięcy.

Polska naruszyła prawo UE w sprawie relokacji

Decyzja ogłoszona pod koniec ubiegłego tygodnia przez rzeczniczkę TSUE to jeszcze nie orzeczenie trybunału w Luksemburgu. Zgodnie z nią Polska, Czechy i Węgry naruszyły prawo unijne, odmawiając przyjmowania osób ubiegających się o azyl w ramach obowiązkowego systemu kwot narodowych. Opinia ta nie jest wiążąca, ale w przeważającej liczbie przypadków sędziowie ją popierają. Wyrok zazwyczaj zapada kilka miesięcy później.
Chodzi o przymusową relokację zaproponowaną przez Komisję Europejską w szczycie kryzysu migracyjnego w 2015 r. Kraje członkowskie miały przyjmować przybyszów głównie z Grecji i Włoch. System ten nie sprawdził się. Ze 160 tys. osób, które miały być przeniesione do krajów członkowskich, udało się relokować 28 tys. Po dwóch latach KE zrezygnowała z tego systemu na rzecz dobrowolnych kwot.
Polska, Czechy i Węgry oficjalnie odmówiły jakichkolwiek transferów (chociaż krajów, które nie przyjęły nikogo, było więcej). W swojej opinii rzeczniczka trybunału Eleanor Sharpston podkreśliła, że w ramach zasad współpracy każdy europejski naród ma prawo oczekiwać, że inne kraje członkowskie będą wypełniać swoje obowiązki z należytą starannością. – W tym przypadku jednak to wyraźnie nie nastąpiło – zaznaczyła.

>>> Polecamy: Pokolenie milenialsów pod lupą. Więcej śpią i częściej się bawią, ale są lepiej wykształceni niż starsi