W dwustuosobowej Izbie Poselskiej ostateczny projekt ustawy budżetowej poparło 108 posłów z tworzących mniejszościowy rząd ruchu ANO premiera Andreja Babisza i Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD), a także wspierającej gabinet Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSCM).

Wszystkie poprawki, które komuniści zgłosili w debacie w środę zostały zaakceptowane przez większość. Wszystkie propozycje opozycji odrzucono. Uchwalona ustawa budżetowa jest jedynym aktem prawnym przyjętym przez posłów, który nie podlega ocenie Senatu. Trafi teraz do prezydenta Milosza Zemana, który już wcześniej zapowiedział, że podpisze budżet z deficytem 40 mld koron.

Projekt budżetu w prawie trzygodzinnym wystąpieniu przedstawił posłom premier Andrej Babisz. Podkreślił m.in., że chociaż perspektywy ekonomiczne pogorszyły się, to rząd nie zamierza zdusić gospodarki, jak jego zdaniem robiły wcześniejsze gabinety, ale chce do gospodarki przekazać więcej środków.

"Jeżeli sytuacja się pogorszy, to państwo wprowadzi jeszcze więcej pieniędzy dla ludzi, w wynagrodzenia, emerytury. W gospodarkę i w inwestycje" – mówił Babisz. Przekonywał, że przed krajem jest wspaniała przyszłość, która była udziałem pierwszej republiki czechosłowackiej (1918-1938).

Reklama

Deficyt mieści się w ramach zeszłorocznych, ale zdaniem premiera ważne jest wykonanie ustawy budżetowej. Babisz uważa, że przewaga wydatków nad wpływami mogłaby być jeszcze wyższa z uwagi na zapowiadane inwestycje. Skrytykował propozycje opozycji, które m.in. dotyczyły ograniczenia wydatków związanych z wysokimi (75 proc.) ulgami dla seniorów i studentów na przejazdy kolejowe, a także na zmniejszenie kwot na program kosmiczny.

Opozycja krytykowała projekt budżetu i wystąpienie premiera. Mówiono o braku wizji, a planowany deficyt uznano za smutną wizytówkę rządu i premiera. Wskazywano, że w ostatecznym głosowaniu w grze jest nie tylko budżet, ale ocena rządów gabinetu ANO i CSSD. Politycy opozycji zwracali także uwagę, że część dochodów zapisanych w budżecie na 2020 rok ma źródło w nieuchwalonych jeszcze ustawach. (PAP)

Z Pragi Piotr Górecki