Przedstawiciele USA i Chin zapowiadają podpisanie w środę pierwszego z serii porozumień zmierzających do zakończenia sporu handlowego.

Blisko dwuletni konflikt był jednym z powodów wolnego wzrostu amerykańskiego PKB w ubiegłym roku. Szacuje się, że wyniósł on w tym okresie 2 proc. zamiast zapowiadanych przez administrację 3 proc. Odwetowe taryfy celne, jakie wprowadziły oba państwa wobec siebie nawzajem, spowodowały wzrost o 3 proc. cen części zamiennych do samochodów, a także mebli i urządzeń gospodarstwa domowego w USA, nie przyczyniły się jednak do wyraźnego wzrostu inflacji. Ponieważ amerykańscy importerzy chińskich produktów wzięli na siebie wyższe koszty importu chińskich produktów spowodowane odwetowymi cłami, inflacja w USA w ostatnich dwóch latach utrzymywała się na stałym, stosunkowo niskim poziomie 2 proc.

Konflikt handlowy na linii Waszyngton-Pekin najbardziej dał się we znaki amerykańskim farmerom. Eksport amerykańskich produktów rolnych do Chin, który w latach sprzed sporu handlowego wynosił powyżej 25 mld USD rocznie, w okresie od 12 kwietnia 2018 r. do 12 kwietnia 2019 r. zmalał do poniżej 7 mld USD.

Spadek eksportu amerykańskich produktów rolnych do Chin był - obok złych warunków pogodowych, w tym powodzi w stanach farmerskich w 2019 roku - głównym powodem wzrostu zadłużenia farmerów oraz większej liczby niewypłacalności i bankructw farm. Trudności finansowe farmerów częściowo złagodził federalny program pomocy wart 28 mld USD. Jak wynika z danych ministerstwa rolnictwa, środki wypłacane z tego funduszu stanowiły ponad 30 proc. wartości dochodów amerykańskich gospodarstw rolnych w 2019 roku.

Reklama

Obecnie w USA z rolnictwa utrzymuje się zaledwie 1 proc. społeczeństwa, więc wywołane wojną handlową z Chinami kłopoty finansowe stanów farmerskich nie miały większego wpływu na amerykańską gospodarkę jako całość.

Wynegocjowane przez USA i Chiny porozumienie zakłada wzrost wartości chińskiego importu produktów rolnych z USA do 40-50 mld USD w ciągu roku.

Przed planowanym podpisaniem porozumienia władze chińskie ogłosiły we wtorek, że nadwyżka Chin w handlu z USA zmniejszyła się o 27,5 mld USD - z rekordowych 323,3 mld USD w 2018 roku do 295,8 mld USD w ubiegłym roku.

Spadek amerykańskiego deficytu w handlu z Chinami spowodowany był przed wszystkim tym, że wartość chińskiego eksportu do USA zmalała o 12,5 proc.

Spadek wartości amerykańskiego eksportu do Chin był w zeszłym roku nawet większy - zmalała ona o 21 proc. w porównaniu z 2018 rokiem.

W ramach porozumienia handlowego, które ma zostać podpisane w środę, Chiny zgodziły się zwiększyć swój import amerykańskich towarów o co najmniej 200 mld USD w porównaniu z wartością swojego importu z USA w 2017 roku. Stany Zjednoczone zgodziły się w zamian na zniesienie niektórych odwetowych ceł wprowadzonych przez administrację prezydenta Donalda Trumpa na produkty importowane z Chin do USA o łącznej wartości 360 mld USD.

Waszyngton zgodził się także zrezygnować z określania Chin jako państwa manipulującego kursem swojej waluty; administracja Trumpa zarzucała Pekinowi, że sztucznie zaniża kurs juana, aby w ten sposób podnosić konkurencyjność chińskich towarów na rynkach światowych. W rezultacie w sierpniu 2019 r. Chiny znalazły się na oficjalnej liście USA obejmującej państwa manipulujące swoją walutą.

Po podpisaniu w środę pierwszego etapu porozumienia handlowego nadal obowiązywać będą odwetowe 25-procentowe taryfy, jakie USA nałożyły na chiński eksport, głównie produkty konsumpcyjne, o wartości 250 mld USD rocznie. Stanowi to ponad połowę rocznej wartości chińskiego eksportu do USA. Utrzymanie tych ceł może poważnie zmniejszyć popyt na chińskie produkty wśród amerykańskich konsumentów, dlatego zdaniem ekonomistów na środowym porozumieniu więcej zyskają USA niż Chiny.

„Zniesienie istniejących taryf (celnych) w porównaniu z tymi, które będą obowiązywały nadal, będzie miało marginalne znaczenie. Jeśli chodzi natomiast o import, chińskie zobowiązanie (zwiększenia importu z USA – PAP) to poważny krok” - ocenił cytowany we wtorek w "Wall Street Journal" Julian Evans-Pritchard, ekonomista z firmy Capital Economics.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)