Projekt budżetu na 2020 r. był przedmiotem czwartkowego posiedzenia plenarnego RDS. Uczestnicy spotkania wyrażali m.in. opinie, że przyjęte przez rząd parametry makroekonomiczne na ten rok są zbyt optymistyczne.

Robaczyński zaznaczył, że nie różnią się one od założonych w pierwotnym projekcie, przyjętym przez rząd we wrześniu ubiegłego roku (aktualny projekt przyjął po wyborach nowy rząd w grudniu ub.r. - PAP).

"Natomiast rzeczywiście cały czas monitorujemy, co się dzieje w otoczeniu zewnętrznym i naszej gospodarce" - powiedział Robaczyński. Dodał, że o ile w przypadku poprzedniego projektu można było mówić, że to założenia konserwatywne, o tyle teraz można powiedzieć, że są one nieco bardziej optymistyczne.

"Ale cały czas się trzymają tego, co prognozują inne instytucje finansowe. Na przykład OECD w listopadowej swojej prognozie prognozuje wzrost na poziomie 3,8 proc., Bank Światowy z początku stycznia prognozuje 3,6 proc., u nas jest 3,7 proc. (założenie MF - PAP). W związku z tym nie wydaje nam się, aby te parametry odbiegały od tego, co prognozują inne instytucje. Podobnie jest zresztą z inflacją" - mówił wiceminister.

Dodał, że zgodnie z listopadową prognozą Komisji Europejskiej wzrost cen w tym roku wyniesie 2,6 proc., a według jesiennych ocen agencji S&P i Fitch - 2,5 proc., czyli tyle samo, ile w założeniach resortu finansów.

"Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja się zmienia, ale nie na tyle, aby kazało nam to rewidować te prognozy w jakiś istotny sposób. Być może możemy mówić o przejściu z pozycji bardzo konserwatywnych na pozycje nieco bardziej optymistyczne, ale nie zgodziłbym się, że te prognozy nie mają znamion realności” – mówił wiceminister.

Pytany przez PAP o wyliczenie 7,1 mld zł zysku z NBP, który ma zasilić w tym roku budżet, wiceminister wyjaśnił, że resort finansów oparł się na szacunku pochodzącym z Narodowego Banku Polskiego. Jak poinformował, MF współpracuje z bankiem centralnym, a wymiana takich informacji jest standardową procedurą. "To jest oczywiście prognoza" - zastrzegł Robaczyński.

Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Marlena Maląg mówiła m.in. o planowanej kwotowo-procentowej waloryzacji rent i emerytur w 2020 r. "Przyjęcie tej metody pozwala na to, że osoby, które pobierają niższe świadczenia niż 2160 zł miesięcznie na tej metodzie skorzystają. To jest ponad 6,2 mln uprawnionych pobierających świadczenia" - tłumaczyła.

Zastrzeżenia do projektu mieli partnerzy społeczni.

Leszek Miętek z OPZZ zaznaczył, że projekt nie był konsultowany z Radą Dialogu Społecznego, więc nie ma ona żadnego wpływu na przyszły kształt budżetu. "Jeśli chodzi o prognozy, to uważamy je za mało realne (...). Dziś wiemy, że zbliża się spowolnienie gospodarcze, ale rząd nie chce tego dostrzec. Inflacja na 2020 r. będzie z pewnością wyższa, ponad 3 proc." - mówił.

Dodał, że związek oczekuje od rządu działań ukierunkowanych m.in. na zapewnienie szybszego wzrostu dochodów z pracy najemnej, wyższej waloryzacji rent i emerytur, wsparcia kodeksowych form zatrudnienia oraz zmian w podatkach, które zmniejszą opodatkowanie pracy.

Natomiast Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan mówił, że polską gospodarkę cechuje niski poziom inwestycji - jeden z najniższych w UE - oraz niska aktywność zawodowa, zwłaszcza w przypadku kobiet. Duży udział osób biernych zawodowo pogłębia problemy demograficzne.

"Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, w związku z czym aktywność zawodowa powinna być priorytetem" - powiedział. Według niego ten priorytet nie znajduje jednak odzwierciedlenia w budżecie, a polityka rządu nie sprzyja aktywizacji zawodowej i inwestycjom.

"Zamiast przeznaczyć blisko 10 mld zł na trzynastą emeryturę moglibyśmy zaspokoić potrzeby tych najbiedniejszych emerytów (...), natomiast resztę pieniędzy powinniśmy przeznaczyć na dofinansowanie ochrony zdrowia, dzięki czemu moglibyśmy dłużej i wydajniej pracować" - mówił. Dodał, że mamy jeden z najniższych poziomów nakładów na zdrowie w UE.

Ministerstwo Finansów przewiduje w projekcie budżetu na 2020 r., że zarówno dochody budżetu państwa, jak i wydatki w tym roku mają wynieść po ok. 435,3 mld zł. Tym samym w tegorocznym budżecie nie będzie deficytu. Założono, że PKB w ujęciu realnym wzrośnie o 3,7 proc., inflacja utrzyma się na poziomie 2,5 proc., a wzrost przeciętnego rocznego funduszu wynagrodzeń w gospodarce narodowej oraz emerytur i rent sięgnie nominalnie 6,3 proc. MF zapewnia, że projekt budżetu na 2020 r. spełnia kryteria stabilizującej reguły wydatkowej oraz deficytu sektora finansów według metodyki unijnej niższego niż 3 proc. PKB.

Rząd zapewnia, że budżet przewiduje środki m.in. na: rozszerzony program Rodzina 500 plus (w 2020 r. przeznaczone będzie 39,2 mld zł); tzw. trzynastki dla emerytów i rencistów; podwyższenie zasiłku pielęgnacyjnego od 1 listopada 2019 r. oraz podwyższenie świadczenia pielęgnacyjnego od 1 stycznia 2020 r.; wypłatę 300 zł na każde dziecko w wieku szkolnym, w ramach programu "Dobry start"; wypłatę świadczenia 4000 zł związanego z programem "Za życiem"; program "Mama4+"; waloryzację emerytur i rent od 1 marca 2020 r. na poziomie 103,2 proc. wraz z gwarantowaną minimalną podwyżką 70 zł. Wzrosnąć ma również najniższa emerytura do 1200 zł. Rząd szacuje, że wzrost emerytur kosztować będzie ok. 8,7 mld zł.

Wśród wydatków znalazły się także: program "Senior+"; zwiększenie wydatków na obronę narodową (o ok. 5 mld zł środków więcej niż w 2019 r.); wzrost płac w budżetówce; inwestycje kolejowe i drogowe; realizacja zadań finansowanych Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych. (PAP)

Autor: Marcin Musiał