Opublikowane właśnie w Niemczech badanie łączy sposób rozprzestrzeniania się pandemii koronawirusa ze wskaźnikami jego wykrywalności. Na całym świecie wykryto zdaniem badaczy tylko 6 proc. wszystkich faktycznych infekcji. Wśród krajów ze szczególnie niskim wskaźnikiem wykrywalności są USA.

Badanie przeprowadzono na Uniwersytecie w Göttingen - informują portale bigthink.com oraz finance.yahoo.com. Szacunki pochodzą z raportu dr Christiana Sommera i prof. Sebastiana Vollmera ze wspomnianej uczelni, którzy przeanalizowali jakość szacunków dotyczących śmiertelności i długości COVID-19 zakończonych zgonem pochodzących z badania opublikowanego niedawno w czasopiśmie The Lancet Infectious Diseases. Autorzy badania opublikowanego w Lancet oszacowali, że wskaźnik śmiertelności na COVID-19 wynosi zaledwie 0,66 proc.

Badacze z Göttingen twierdzą, że faktyczna liczba zgonów może być dramatycznie wyższa niż podają poszczególne kraje. Z danych The Center for Systems Science and Engineering (CSSE, czyli placówki należącej do Johns Hopkins Whiting School of Engineering) liczba potwierdzonych na 31 marca przypadków zakażenia nie przekroczyła miliona. Vollmer i Sommer twierdzą, że faktyczna liczba infekcji w tym czasie mogła wynosić nawet kilkadziesiąt milionów. W samych tylko USA liczba ta przekroczyła prawdopodobnie 10 mln.

Badacze wskazują, że różnice w statystykach liczby zakażeń i zgonów podawanych przez poszczególne kraje wynikają z dysproporcji w jakości procesu diagnozowania chorych, m. in. liczby testów i ich terminu. Wyjaśnia to ich zdaniem, dlaczego Włochy i Hiszpania mają znacznie wyższe wskaźniki śmiertelności niż inne europejskie kraje.

Uczeni szacują, że w Niemczech wykryto około 15,6 proc. wszystkich zakażonych, natomiast we Włoszech i Hiszpanii odpowiednio tylko 3,5 i 1,7 proc. Oba te kraje bardzo wolno wprowadzały kwarantannę i masowe testy.

Reklama

Niemcy ostrzegają, co podkreślają wspomniane powyżej źródła, że przedwczesne zniesienie ograniczeń w zakresie podróżowania i dystansu społecznego może doprowadzić do powstania kolejnej fali zakażeń. Kluczowy w tym kontekście jest system diagnozowania ˗ rządy muszą znacznie zwiększyć wykrywalność wirusa, co umożliwi izolację chorych i określenie ˗ z kim mogli mieć kontakt i kto wymaga diagnozy. Różnice w publikowanych danych wynikają też zdaniem badaczy w dużej mierze ze struktury demograficznej populacji poszczególnych krajów (Włosi mają drugą najstarszą populację w Europie) oraz różnic w systemie klasyfikacji przyczyn zgonów.

Na zaniżenie faktycznej liczby zakażonych wskazuje też wyrywkowe badanie przeprowadzone w Austrii przez instytut badań społecznych SORA. Wskazuje ono, że faktyczna liczba zakażeń koronawirusem w Austrii była na początku kwietnia znacznie wyższa niż podawana oficjalnie i wynosiła najprawdopodobniej ok. 28,5 tys., bez uwzględnienia osób leczonych w szpitalach – podała PAP. Według oficjalnych danych, 6 kwietnia było około 12,2 tys. potwierdzonych przypadków zakażenia.

>>> Polecamy: Koronawirus może się reaktywować u już wyleczonych pacjentów [BADANIE]