"Powaleni, wykluczeni i pozostawieni - to jest wasza kampania!" - mówił Biden po prawyborach w Karolinie Południowej pod koniec lutego. To w nich – głównie dzięki masowemu poparciu wyborców afroamerykańskich - odwrócił losy wewnątrzpartyjnej nominacji. Prawybory nie były pierwszym razem, gdy doświadczony przez politykę i życie 77-latek pokonał początkowe przeciwności losu.

Jako dziecko Biden patrzył jak jego ojciec traci niemal cały majątek, a potem wychodzi z kłopotów finansowych. Zmagał się też z jąkaniem i pseudonimem "Bye-bye", nadanym mu od powtórzonej pierwszej głoski jego nazwiska. Obserwując jak destrukcyjny wpływ na rodzinę jego matki miał alkohol, zadecydował, że zostanie abstynentem. "Wystarczy alkoholików w mojej rodzinie" – tłumaczył.

Największa życiowa tragedia spotkała go w grudniu 1972 roku, na kilka tygodni po wielkim politycznym sukcesie – wygranej w wyborach na senatora w wieku 30 lat. W wypadku samochodowym zginęła wtedy jego żona i roczna córeczka. Biden nie złożył urzędu, po pracy w Waszyngtonie wracał ponad 150 km pociągiem do dwóch synów w Delaware, których wychowywać pomagali mu brat i siostra.

W ciągu swojej trwającej bez mała pół wieku kariery politycznej Biden zyskał sobie opinię osoby o "umiarkowanych" poglądach, pełnej wigoru i poczucia humoru. Z uwagi na swoje częste lapsusy z dystansem sam określał się mianem "maszyny do gaf". W parlamencie wielokrotnie potrafił przekonywać do swoich pomysłów Republikanów, z wieloma utrzymując bliskie relacje, na przykład z senatorem Johnem McCainem, na którego pogrzebie w 2018 roku przemawiał.

Reklama

Biden bezskutecznie ubiegał się o Biały Dom w 1988 i 2008 roku. Od 2009 do 2017 roku był zastępcą prezydenta Baracka Obamy.

Do prawyborów w Karolinie Południowej jego droga do nominacji była wyboista. W pierwszych tegorocznych prawyborach wyniki miał na tyle rozczarowujące, iż media porównywały atmosferę w jego sztabie do pogrzebu i spekulowały, czy nie lepiej jest się wycofać. Faworyt partyjnego establishmentu nie dał za wygraną i zdecydowanie triumfował m.in. w superwtorku, tj. prawyborach w kilkunastu stanach na początku marca. Po wycofaniu się z wyścigu o Biały Dom senatora Berniego Sandersa jest teraz jedynym pretendentem do nominacji Demokratów. Otrzyma ją prawdopodobnie na przełożonej z powodu koronawirusa na sierpień partyjnej konwencji.

Bezprecedensowa epidemia ma potencjał, by całkowicie przemeblować amerykańską scenę polityczną. Notowania Trumpa nie wykazują dramatycznych tąpnięć, ale w większości ogólnokrajowych sondaży Biden ma przewagę nad prezydentem od 5 do 10 punktów procentowych. Dobrze wypada w bezpośrednim pojedynku z nim w badaniach na Florydzie, w Ohio, Michigan i Wisconsin, stanach uznawanych za kluczowe w wyborach.

W trakcie epidemii Biden krytykuje Trumpa, proponuje inne rozwiązania polityczne i gospodarcze, ale nie dominuje w mediach. "Zważywszy na obecny kryzys Biden może patrzeć z boku jak prezydent zajmuje się koronawirusem. Problemy ochrony zdrowia, krach finansowy i nieuchronna recesja powodują, że Trumpa czeka największe wyzwanie, przed jakim stał jakikolwiek współczesny prezydent i to od (epidemii) zależeć będą jego szanse na reelekcję" – ocenia portal Hill.

By wspomóc gospodarkę w USA przyjęto największy pakiet stymulacyjny w historii, warty ponad 2 bln dolarów. Rosnące na znaczeniu progresywne skrzydło Partii Demokratycznej wzywa do kolejnych kroków i dalszej pomocy dla amerykańskich pracowników. Przez wielu młodych członków tej partyjnej frakcji Biden uznawany jest za zbyt umiarkowanego przedstawiciela starego establishmentu i rzecznika wielkiego kapitału.

W związku z tym doświadczony polityk wykonał szereg gestów w kierunku progresywistów. Pochlebnie wypowiadał się o Sandersie, oceniając, że socjalista "nie tylko prowadził kampanię, ale stworzył ruch". Były wiceprezydent obiecał również, że niektóre koncepcje jego dotychczasowego największego rywala do nominacji partyjnej zostaną włączone do jego kampanii. Socjalistyczny senator w poniedziałek udzielił mu poparcia.

Zwrot w kierunku lewicowego skrzydła partii przeciwnicy Bidena oceniają jako kolejny z przykładów na chwiejności jego poglądów i dostosowywania się do koniunktury. Dla zwolenników 77-latka z Delaware to jednak umiejętność koncyliacji oraz wyczuwanie politycznych wiatrów.

Gdyby nie kampanie innych lewicowych kandydatów – zauważają eksperci - to Biden mógłby być nazywany najbardziej progresywnym kandydatem w historii USA. W jego programie można znaleźć takie postulaty jak potrojenie ulgi podatkowej na dziecko, darmową edukację wyższą dla większości Amerykanów czy płacę minimalną w wysokości 15 USD na godzinę. Prawdopodobny nominat partyjny Demokratów zapowiedział też, że jego wiceprezydentem będzie kobieta.

W przypadku wygranej w listopadzie z pewnością byłby najstarszym prezydentem obejmującym urząd w historii USA. Pobiłby rekord Donalda Trumpa, który został przywódcą państwa w wieku 70 lat i Ronalda Regana, który rozpoczął drugą kadencję mając 74 lata.

Na wyborczych wiecach przed epidemią Trump regularnie nazywał Bidena "śpiącym Joe". Często naśmiewał się z jego przejęzyczeń i gaf, które – w jego ocenie - wynikają z braku koncentracji. Prezydent regularnie wzywał też, by syn Joe Bidena, Hunter, wytłumaczył się ze swojej pracy dla ukraińskiej firmy gazowej Burisma, sugerując korupcję.

Mimo napięć politycy znaleźli w ubiegłym tygodniu chwilę na telefoniczną rozmowę dotyczącą koronawirusa. Demokrata przedstawił prezydentowi swoje propozycje dotyczące zwalczania epidemii; Trump uznał rozmowę za miłą oraz "bardzo życzliwą".

>>> Czytaj też: Historyczne porozumienie OPEC+. Takiego cięcia wydobycia ropy jeszcze nie było