Nye, autor koncepcji soft power, czyli pozycji państwa budowanej dzięki dyplomacji, sile przyciągania cywilizacyjnego i wpływom kulturowym, co jest alternatywą dla gołej siły zbrojnej, jest przekonany o tym, że "koniec ery globalizacji, która rozwijała się pod przywództwem USA od 1945 roku", nie będzie tak definitywny, jak wynikałoby z wypowiedzi obserwatorów, którzy wieszczą jej upadek w związku z rozwojem pandemii SARS-CoV-2.

"Niektórzy widzą w epidemii punkt zwrotny, od którego Chiny zaczną górować siłą nad Stanami Zjednoczonymi" - napisał w artykule "Nie, koronawirus nie zmieni światowego ładu". "Z pewnością nastąpią jakieś zmiany, ale nie powinniśmy przyjmować z góry założenia, że wielkie sprawy niosą wielkie skutki" - zaznaczył. Na poparcie swojej tezy przywołał pandemię grypy hiszpanki w latach 1918–1919. W jej rezultacie zmarło więcej ludzi niż w trakcie pierwszej wojny światowej, ale "trwałe globalne zmiany, które nastąpiły w ciągu następnych dwóch dekad, były raczej konsekwencją wielkiej wojny, a nie tej choroby".

Autor wybitnych prac naukowych z dziedziny stosunków międzynarodowych uważa, że globalizacja to rezultat zmian w technologii transportu i komunikacji, a tego nie da się już odwrócić. Jednocześnie przyznaje, że z powodu pandemii ucierpieć może międzynarodowy handel.

Według politologa w ciągu pierwszego dwudziestolecia XXI wieku miały miejsce trzy poważne kryzysy. Pierwszy to ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku. Amerykańska polityka zagraniczna została wtedy "głęboko zniekształcona przez decyzje podjęte w panice", którą wywołały ataki na terytorium USA, co "doprowadziło do długotrwałych wojen w Afganistanie i w Iraku".

Reklama

Drugim był kryzys gospodarczy w latach 2007-2008 roku. Nye uważa, że przyniósł on "populizm w zachodnich demokracjach i wzmocnił ruchy autorytarne w wielu krajach". "Chińskie szybkie, masywne i skuteczne pakiety stymulacyjne kontrastowały z opóźnioną zachodnią reakcją na kryzys, co skłoniło wielu do wniosku, Chiny już obrały kurs, by zostać światowym gospodarczym liderem" - pisze.

Politolog negatywnie ocenił pierwsze reakcje na trzeci z kryzysów - pandemię SARS-CoV-2. "Zarówno chiński prezydent Xi Jinping, jak i prezydent USA Donald Trump zaczęli stawianie jej czoła od zaprzeczania i dezinformacji. Opóźnienia i ściemnianie obrazu spowodowały, że zmarnowano kluczowy okres, gdy należało koncentrować się na testach oraz powstrzymywaniu (epidemii), a szansa na międzynarodową współpracę została zaprzepaszczona. Zamiast tego - po wprowadzeniu kosztownych blokad - dwie największe światowe gospodarki zajęły się propagandowymi bataliami" - napisał Nye.

Zdaniem eksperta niekompetencja amerykańskiej reakcji nadwerężyła wizerunek Ameryki. Jednocześnie, wysiłki Pekinu, by wykorzystać sytuację do wzmocnienia miękkiej siły (soft power) i zwiększenia światowej atrakcyjności Chin, "zostały przyjęte ze sceptycyzmem w Europie i w innych częściach świata".

Profesor Nye uważa, że pandemia uderzy z mocą i podkopie zarówno gospodarkę amerykańską, jak i chińską. Władze w Pekinie - jak przekonuje - mogą być w konsekwencji zmuszone do zmniejszenia wydatków obronnych. "Kryzys pokazał m.in., jak bardzo potrzebne jest dofinansowanie przez Chiny szwankującego systemu opieki zdrowotnej" - napisał.

W ocenie Nye, Stany Zjednoczone mają "silne geopolityczne atuty, które przetrwają epidemię". Ameryka - pisze - jest otoczona oceanami i "przyjaznymi sąsiadami". Chiny zaś są uwikłane w spory terytorialne ze swym otoczeniem: z Brunei, Indiami, Indonezją, Japonią, Malezją, Filipinami, Tajwanem oraz Wietnamem.

USA mają też nad Chinami przewagę w sferze źródeł energii. Rewolucja łupkowa "zmieniła Stany Zjednoczone z importera energii w eksportera" - zauważa Nye i przypomina, że Chiny są "wysoce zależne" od importu surowców.

Wśród silnych stron USA Nye wymienia też demografię i to, że siła robocza w Chinach będzie się kurczyć na skutek polityki jednego dziecka. Odnotowuje, że to Zachód przyciąga talenty z całego świata i stwarza najlepsze warunki dla rozwoju kluczowych technologii.

"To wszystko wskazuje, że pandemia Covid-19 raczej nie będzie geopolitycznym punktem zwrotnym" - pisze Nye. Ostrzega jednak, że choć Stany Zjednoczone wciąż mają lepsze karty w ręku, to jednak nierozważne decyzje polityczne mogą spowodować, że nie zostaną one wykorzystane" i gra potoczy się gorzej dla Waszyngtonu. Wśród zagrożeń Joseph Nye wymienił podważenie międzynarodowych sojuszy oraz ponadnarodowychinstytucji , a także nakładanie dalszych ograniczeń na imigrację.

Amerykański ekspert zaproponował, by w obliczu epidemii SARS-CoV-2 Stany Zjednoczone uruchomiły program pomocy na wzór powojennego Planu Marshalla. Bogatsze państwa "powinny się zorientować", że dalszy rozwój epidemii w biedniejszych krajach może oznaczać, iż koronawirus powróci do nich rykoszetem - ostrzegł.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski

>>>> Czytaj też: USA szykują się do wojny w kosmosie? Ameryka zbuduje system do zagłuszania rosyjskich i chińskich satelitów