Ostatnie tygodnie nie sprzyjały relacjom polsko–ukraińskim, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że nasz wschodni sąsiad uznał, iż Polska ma już niewiele do zaoferowania i zaczął zwracać się ku bogatszym państwom Zachodu. Teraz jednak wiele wskazuje na to, że ponownie stajemy się mu potrzebni.
Polskie myśliwce polecą na wojnę z Rosją. Pod jednym warunkiem
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że Polska będzie dążyć do przekazania Ukrainie wszystkich pozostałych MiG-29. Chodzi o maszyny, dla których kończą się okresy gwarantujące bezpieczną i sprawną eksploatację. W zamian Warszawa planuje skorzystać z ukraińskich doświadczeń i zdolności w obszarze dronów oraz systemów przeciwdziałania bezzałogowcom.
Sztab Generalny Wojska Polskiego poinformował, że zadania realizowane dotąd przez wycofywane MiG-29 w przyszłości przejmą samoloty F-16 oraz FA-50. W 2023 roku Polska przekazała Ukrainie już 14 maszyn, czyli połowę posiadanej floty MiG-29. Oddanie pozostałych samolotów będzie równoznaczne z całkowitym wycofaniem tego typu sprzętu z Sił Powietrznych RP, a zarazem zakończeniem eksploatacji ostatnich poradzieckich samolotów bojowych w Polsce.
Polska odda Ukrainie myśliwce. Generał widzi poważne zagrożenie
Decyzję o przekazaniu myśliwców pozytywnie ocenia generał brygady pilot Tomasz Drewniak, były inspektor Sił Powietrznych RP. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" podkreślił, że z wojskowego punktu widzenia bilans jest jednoznaczny. – Dla nas stanowią one bardzo znikomą wartość, a dla Ukrainy bardzo poważną, więc patrzmy na to w ten sposób. Oczywiście, że warto, przekazując sprzęt, uzyskać także jakieś korzyści dla siebie – zaznaczył Drewniak.
Jednocześnie generał zwraca uwagę na konieczność ochrony potencjału ludzkiego i infrastruktury lotniczej, szczególnie w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku, gdzie stacjonują MiG-29. – Nie może być takiej sytuacji, w której przekażemy samoloty i jest próżnia. Musimy mieć jakiś plan, który pozwoli zachować potencjał bazy i płynne przejście na nowy sprzęt – zauważył Drewniak.
Generał doprecyzował, że kluczowe jest zabezpieczenie zarówno pilotów, jak i personelu technicznego, którego wyszkolenie trwa lata. – Nie pogubić pilotów, którzy dotychczas służyli na samolotach MiG-29. Jak w każdej takiej sytuacji część ludzi zostanie, część odejdzie, bo są w odpowiednim wieku. Każdy ma swoją historię. Ale nie patrzmy tylko na pilotów, bo ich jest kilkunastu, ale na personel techniczny, a to są setki ludzi, których wyszkolenie trwa lata. Utrata tego potencjału byłaby bezpowrotna – ostrzegł wojskowy.