O tym, jak bardzo rynek kontraktów terminowych jest oderwany od fizycznego rynku ropy i co ujemne wyceny kontraktów na ropę WTI oznaczają na kierowców, rozmawiamy z Łukaszem Wardynem, dyrektorem na Europę Wschodnią w CMC Markets.

Majowe kontrakty futures na ropę WTI w poniedziałek wieczorem były wyceniane na -37,63 dol. za baryłkę, co oznacza, że producenci byli gotowi tyle zapłacić, żeby odbiorcy chcieli wziąć od nich fizyczny surowiec. To pierwszy taki przypadek w historii futures na West Texas Intermediate.

Dlaczego wszyscy inwestorzy nagle zaczęli pozbywać się ropy? - Na rynku kontraktów terminowych mamy dwa rodzaje graczy. Większość z nich to gracze finansowi, spekulanci, których nie interesuje fizyczna ropa, tylko jej kurs. Mają oni do dyspozycji kilka serii kontraktów, te najbardziej płynne to majowa, czerwcowa i wrześniowa - tłumaczy Łukasz Wardyn.

>>> Czytaj też: Amerykanie zatopili rynek naftowy. Ujemne ceny generują masowe zwolnienia

Druga część graczy zajmuje się fizyczną ropą. Z uwagi na to, że zarejestrowane magazyny giełdy w Nowym Jorku są pełne, nie da się jej tam przechować. Można to zrobić, ale wiele kilometrów dalej od tych magazynów. Trzeba by ją jednak przetransportować i przechować np. na tankowcu, a to się nie opłaca, więc nikt tej ropy nie chciał. Ale musimy myśleć o specyficznym rodzaju i specyficznym miejscu przechowywania tej ropy - zaznacza ekspert.

Reklama

Jak podkreśla analityk, majowe kontrakty na ropę WTI to jedynie część całego rynku. - To nie oznacza, że taka sama sytuacja będzie na innych kontraktach, w kolejnych miesiącach, na ropie w innych częściach świata i na innych gatunkach ropy.

To, co stało się na giełdzie NYMEX jest ostrzeżeniem, że dla USA i całego świata, że tej ropy w tym momencie jest za dużo - podkreśla Wardyn.

- Niewiele widzę optymizmu w tej sytuacji. Z tymi kontraktami terminowymi powiązane są różne instrumenty finansowe, np. EFT, różnego rodzaju inwestycje. Będą więc jakieś reperkusje. Za chwilę usłyszymy np., że jakiś bank inwestycyjny poniósł gigantyczne straty na ropie naftowej. Wpływ tej sytuacji będzie więc o wiele szerszy.

Co więcej, z uwagi na taniejącą ropę obniża się wydobycie tego surowce. Jak tłumaczy ekspert, spadające wydobycie i niskie ceny oraz brak popytu sprawiają, ze coraz więcej projektów wydobywczych jest nieopłacalnych. Gdyby teraz nastąpiło nagłe odwrócenie sytuacji w gospodarce i ropa stałaby się potrzebna, nastąpiłby skok popytu przy braku podaży. Mogłoby to skutkować szokiem inflacyjnym - ostrzega nasz rozmówca.

Czy to co się wydarzyło się na giełdzie NYMEX przełoży się na ceny na stacjach paliw? Czy możemy spodziewać się mocnych obniżek? Więcej w rozmowie poniżej.