Naczelnik wydziału operacyjnego Komendy Wojewódzkiej PSP w Poznaniu mł. brygadier Tomasz Grelak, który bierze udział w pracach sztabu w Biebrzańskim Parku Narodowym, zaznaczył w rozmowie z PAP, że dotychczas powierzchnia spalonego obszaru to około 6 tys. hektarów.
Dodał, że w piątek strażacy skupiają swoje działania na wysokości miejscowości Wroceń, gdzie starają się nie dopuścić do spalenia się lasu. Pożar w parku skupia się obecnie w dwóch głównych ogniskach. Jak zaznaczył - jak dotąd nie ma sygnałów o tym, by zapalił się torf, ale przyznał, że teren objęty pożarem jest zbyt duży, żeby z całą pewnością to wykluczyć.
Grelak zaznaczył, że pożar w BPN - zaraz po pożarze lasów w Kuźni Raciborskiej i pożarze w Puszczy Noteckiej - jest jednym z największych, z którymi polska straż pożarna miała kiedykolwiek do czynienia.
Pożar lasu w rejonie Kuźni Raciborskiej, Kędzierzyna-Koźla, Rud Raciborskich i Rudzińca na przełomie sierpnia i września 1992 r. uznano za największy w Europie środkowej i zachodniej po II wojnie światowej. Z pożarem walczyło wtedy ponad 10 tys. strażaków, żołnierzy, policjantów, funkcjonariuszy obrony cywilnej i leśników. Dwaj strażacy zginęli w płomieniach, a do szpitali trafiło 50 osób.
Jak zaznacza Grelak, w pożarze w Kuźni Raciborskiej spłonęło ponad 9 tys. hektarów lasów, zaś w pożarze Puszczy Noteckiej - 6,6 tys. hektarów.
Strażak przyznaje, że o ile polscy strażacy mają ogromne doświadczenie w gaszeniu pożarów nieużytków, traw i trzcin, o tyle doświadczenie to jest mniejsze w przypadku pożarów w tak trudnym terenie i na tak dużej powierzchni jak pożar w Dolinie Biebrzy.
Dodatkowo akcję utrudniają warunki atmosferyczne oraz wysuszona trawa i trzcina. Strażacy mają też duży problem z dotarciem do ognisk pożaru.
Grelak zapytany o podobieństwo pożaru w BPN do rozległych pożarów z 2018 roku w Szwecji, gdzie dowodził jednym z modułów polskich strażaków walczących z ogniem zaznaczył, że wbrew pozorom pożary te "są do siebie bardzo podobne".
"Wspólnym mianownikiem na pewno jest trudność w dotarciu do ognisk pożaru. Tak samo tam, jak i tutaj, ze względu na brak możliwości dojazdu, od pewnego momentu byliśmy zmuszeni iść pieszo. Wykorzystywane były również samoloty" - powiedział.
Dodał, że podobieństwo obu pożarów polega również na tym, że występują one w otoczeniu wody, ale - ze względu na to, że nie można do niej dojechać specjalistycznym sprzętem i przetransportować pomp - nie da się jej wykorzystać. "Mamy wodę, za pomocą której możemy gasić, ale nie możemy tego zrobić" - zaznaczył.
Porównując pożary w Szwecji do pożaru w BPN podkreślił również pomoc społeczności lokalnej. "To jest niesamowite. Od rzeczy prozaicznych typu dostarczanie żywności, po pomoc inżynieryjną, techniczną, udostępnianie infrastruktury, czy pomoc w przewożeniu strażaków" - podkreślił. Dodał, że z podobną skalą pomocy strażacy spotkali się w Szwecji. "To dla nas, dla strażaków ogromna pomoc" - ocenił. Podziękował również za pomoc Lasom Państwowym, SG, policji oraz żołnierzom WOT.
Zaznaczył, że sztab działań w BPN znajduje się w miejscowości Goniądz, gdzie infrastrukturę dostarcza samochód dowodzenia i łączności. Ponadto służby korzystają z infrastruktury namiotowej, gdzie pracują oficerowie łącznikowi, przedstawiciele Lasów Państwowych, samorządu i innych służb.
W 2018 roku polscy strażacy z województw zachodniopomorskiego, wielkopolskiego oraz mazowieckiego ruszyli z pomocą w gaszeniu rozległych pożarów w Szwecji, gdzie - w środkowej części kraju - płonęły dziesiątki tysięcy hektarów lasów. Przyczyną tamtych pożarów były nietypowe jak na ten kraj wysokie temperatury i mała ilość opadów.
Wyjazd polskich służb do Szwecji był związany z oficjalną prośbą tamtejszych władz, które za pośrednictwem Europejskiego Mechanizmu Ochrony Ludności zwróciły się o wsparcie ratownicze w walce z pożarami lasów.
W piątek szwedzcy strażacy zadeklarowali pomoc w gaszeniu pożaru w Dolinie Biebrzy. Informację taką przekazał PAP szef straży pożarnej w regionie Dalarna w południowej Szwecji Johan Szymanski.
Pożar w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego trwa od niedzieli. Szacunki strażaków i parku narodowego mówią o powierzchni ok. 6 tys. ha, które dotąd objął. W działaniach bierze udział kilkaset osób, w tym blisko 360 strażaków zawodowych i Ochotniczej Straży Pożarnej oraz 50 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, służby parku narodowego i leśnicy, przy wsparciu m.in. policji, Straży Granicznej i okolicznych mieszkańców.