Konsorcjum, które chce ułożyć Nord Stream, przedstawiło nadbałtyckim państwom ostateczny raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko. Na tej podstawie rządy ocenią, czy plany konsorcjum nie doprowadzą do katastrofy ekologicznej na Bałtyku i czy zgadzają się na inwestycję. Układanie rury wstrzymywały dotąd tylko obawy, że gazociąg zmieni prądy, niszcząc życie w morzu, albo przed truciznami, które mogą się dostać do wody z osadów na dnie morza lub z arsenału niemieckiej broni chemicznej zatopionego po II wojnie światowej w Bałtyku.

Zgodnie z prawem międzynarodowym zablokować inwestycję mogą tylko państwa, których morskie strefy interesów przetnie rura - Rosja, Finlandia, Szwecja, Dania i Niemcy. Pozostałe państwa, także Polska, mogą zgłaszać swoje opinie i zastrzeżenia. Tymczasem polski rząd nie powołał jak dotąd nawet grupy roboczej złożonej z ekspertów, która miałaby wypracować nasze oficjalne stanowisko w tej sprawie.

Więcej w Gazecie Wyborczej.