"W I kwartale 2009 roku wyremontowaliśmy tyle samo jednostek co w analogicznym okresie roku poprzedniego. Kryzysu nie odczuwamy w liczbie zlecanych remontów, ale widzimy, że armatorzy oszczędzają i zlecają wykonywanie najtańszych, niezbędnych naprawy jednostek. W tej chwili wykorzystujemy cały nasz potencjał, przy nabrzeżach stoi kilkanaście statków. Rotacja jest duża, średnio statki są u nas około dwóch tygodni - powiedział prezes Szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia.

W minionym roku stocznia wyremontowała 230 jednostek. Największe dochodziły do 220 m długości i nośności 17 tys. ton.

"Naszymi klientami są przede wszystkim: Niemcy, Anglia, Norwegia, Polska; coraz więcej pojawia się statków rosyjskich. Jesteśmy stocznią z dużym potencjałem i możliwościami. Remontujemy, przedłużamy i skracamy jednostki, bardzo często zaawansowane technologicznie. Realizujemy także 3-letni kontrakt z Norwegami, budując dla nich najnowocześniejsze jednostki patrolowe na świecie" - wyjaśnił Stachoń.

Gryfia zatrudnia 1200 osób.

Reklama

Jak twierdzi prezes Gryfii kłopoty, jakie mają obecnie stocznie budowlane wpływają ogólnie na złą atmosferę wokół całego przemysłu stoczniowego: "Funkcjonujemy w oparciu w wzajemne relacje z naszymi partnerami. Kłopoty na tym rynku przekładają się na mniejsze zaufanie klientów i instytucji, z którymi współpracujemy. Są to mniejsze możliwości elastycznego działania, spłycenie rynku kooperantów i co istotne - droższe dostawy materiałów i elementów do remontów statków".