Po prawie dwóch latach przyjmowania głównych ciosów ze strony krachu kredytowego i kryzysu finansowego oraz strat idących w miliardy dolarów banki, które doradzają firmom, pomagają im w pozyskiwaniu kapitału oraz w obrocie akcjami, przeżywają odrodzenie.

Dla tych, co przetrwali otoczenie konkurencyjne jest najbardziej przychylne od dziesięcioleci, wielu rywali zniknęło. Albo zostali połknięci, albo zneutralizowani przez rządy i obawiających się ryzyka akcjonariuszy

Ale model bankowości inwestycyjnej jest zagrożony. Regulatorzy zamierzają uderzyć w inżynierię finansową, lewarowanie i ryzykowne operacje, które podsycały pięcioletni boom i zwielokrotniały premie.

Akcjonariusze mówią, że nie będą dłużej tolerować gwałtownego wzrostu zysków, których nie rozumieją. Niektórzy pracownicy widząc, jak ich koledzy tracą pracę a zarobki kurczą się na oczach, sami odchodzą do butikowych firm lub w ogóle opuszczają branżę.

Reklama

„Z tego powodu struktura bankowości inwestycyjnej zostanie w większości rozmontowana, wyłoni się tylko mała grupa firm” – mówi Roy Smith, były partner Goldman Sachs, obecnie profesor finansów Stern School of Business na New York University.

W przyszłości „biznes będzie miał mniej cech operacji handlowych” – twierdzi Gregory J Fleming, uczony z Yale Law School a zarazem były prezydent Merrill Lynch. „Większy nacisk zostanie położony na budowę kontaktów oraz demonstrowanie klientom, że można generować przychody poprzez świadczenie porad najwyższej jakości”.

W pierwszym kwartale tego roku drastycznie spadła sprzedaż akcji, pierwotne oferty publiczne prawie zamarły, podobnie jak sprzedaż pożyczek typu syndicated loan. Ale niektóre biznesy rozwijają się wcale dobrze.

I tak na przykład sprzedaż obligacji, zaliczanych do kategorii bezpiecznych inwestycji, osiągnęła poziom rekordowy. Fuzje i przejęcia, stanowiące źródło najlepszych zysków oraz okazję do zajęcia się klientami posiadającymi szereg możliwości finansowych, zdecydowanie spadły, ale wciąż do nich dochodzi..

Natomiast, co godne uwagi, nastąpił wzrost operacji realizowanych w imieniu klienta, tzw. flow trading – kupno i sprzedaż płynnych papierów dłużnych, walut i surowców, zapewniających czerpanie niewielkich zysków.

Zdaniem analityków, Goldman i Morgan Stanley w USA oraz Credit Suisse i Deutsche Bank w Europie osiągną w pierwszym kwartale zerowe zyski, co jednak stanowi przeciwieństwo strat zanotowanych w czwartym kwartale 2008 roku. Podobnie będzie z Bank of America, który uratował Merrill Lynch, trzecią największą firmę z Wall Street, w tym samym ostatnim tygodniu września zeszłego roku, kiedy zbankrutował Lehman Brothers, ówczesny „numer cztery”.

JPMorgan Chase i BNP Paribas kończą z zyskiem jeden kwartał z drugim. Są jednak wyjątki. Citigroup i szwajcarski UBS najpewniej dalej będą notować straty.

Rynek dalej będzie niezwykle trudny. Firmy finansowe, które wcześniej obnosiły się z dumą jako lokomotywy wzrostu gospodarczego, obecnie borykają się z globalną recesją.

Operacje prowadzone na własny rachunek (proprietary trading) oraz inwestycje typu private equity, na które przypadała rosnąca część zysków, w niektórych firmach zostały zabronione, a w innych coraz trudniej można je napotkać. Poza tym,. dalej nie wiadomo, co poczną rządy i regulatorzy, jeśli chodzi o wielkość kapitału, płynność, dźwignie finansowe czy nawet opłaty.

Larry Tabb, konsultant i weteran branży, przewiduje, że banki znowu podzielą się, jak pod rządami ustawy Glass-Steagall (przyjętej w USA w dobie Wielkiego Kryzysu z lat 30-tych ubiegłego stulecia – przyp. T.B.) na banki inwestycyjne i komercyjne, bo różnice między nimi zatarły się dziesięć lat temu. „Sądzę, że odbijamy się od dna, ale jeszcze nie wyszliśmy z lasu” – dodaje Tabb.

Tłum. T.B.