Jak podają francuskie Les Echos za AFP, walne zgromadzenie Fortis Holding, zgodnie ze środowymi sygnałami, zostanie przesunięte z 8 i 9 kwietnia na 28 i 29 kwietnia (głosowanie odbywa się najpierw w Utrechcie, potem w Brukseli). To efekt wtorkowej decyzji sądu apelacyjnego w Brukseli, że tylko właściciele akcji Fortisu, którzy posiadali je przynajmniej 14 października ubiegłego roku, mogą głosować podczas walnego.

BNP Paribas, który miałby przejąć 75 proc. akcji Fortis Banque i 25 proc. akcji ubezpieczyciela wchodzącego w skład grupy Fortis, ma kłopoty z drobnymi akcjonariuszami belgijskiej grupy, którzy uważają, że warunki przejęcia powinny być inne, korzystniejsze dla nich. W związku z ich protestami realizacja umowy między rządem belgijskim (który uczestniczył w ratowaniu Fortisu i jest obecnie właścicielem grupy) i BNP Paribas już dwa razy była odsuwana w czasie. Wciąż niewiadomą jest też decyzja chińskiego ubezpieczyciela Ping An, który ma prawie 5 proc. akcji Fortisu. Chińczycy wcześniej byli przeciw przejęciu Fortisu przez BNP Paribas.

Ratunek grupy Fortis przez rządy belgijski, luksemburski i holenderski kosztował jesienią ubiegłego roku 11,2 mld euro.

Konsekwencją przejęcia Fortis Banque przez BNP Paribas byłaby też zmiana właściciela polskiego Fortis Banku, łączącego się właśnie z Dominet Bankiem.

Reklama

Ale BNP Paribas ma kłopoty nie tylko z Fortisem. Jak informuje Reuters, w paryskiej siedzibie francuskiego banku policja dokonała przeszukania w związku ze śledztwem prowadzonym na wniosek inwestora. Ten zarzuca bowiem BNP Paribas, iż inwestowała jego pieniądze w luksemburski fundusz Luxalpha, zarządzany przez bank UBS. Sam zaś fundusz jest na cenzurowanym, bo inwestował w fundusz megaoszusta, Bernarda Madoffa. Bank potwierdził fakt przeszukania i udostępnienia dokumentów. Ale uważa, że inwestor oczernia bank i przeciw temu inwestorowi zostało wniesione powództwo o fałszywe oskarżenia – podaje Reuters.