Kupujący nadal nie składają broni. Okopali się na z góry upatrzonych pozycjach i...czekają na posiłki z zagranicy. Tyle, że na Zachodzie na razie nie widać chęci na kolejną falę wzrostów. Wyniki finansowe spółek może i nie przynoszą jakichś niemiłych niespodzianek, ale też mało jest zaskoczeń in plus. Nawet banki, które przecież dostały od nadzoru prezent w postaci możliwości luźniejszego księgowania niektórych aktywów, wciąż informują o stratach z powodu złych kredytów.

W danych makroekonomicznych też niewiele jest tych, które pozwalałyby snuć przypuszczenia o rychłym końcu kryzysu. Owszem, wczorajsze dane o bezrobociu w USA były zgodne z oczekiwaniami, ale już liczba transakcji sprzedaży domów spadła, co stawia pod znakiem zapytania ożywienie w nieruchomościach.

Nic dziwnego, że inwestorzy w USA też są zdezorientowani. Wczoraj indeksy falowały bezładnie, nie dając inwestorom w Warszawie wyraźniejszych wskazówek. Prawdopodobnie więc ostatnia sesja w tygodniu nie przyniesie ważniejszych rozstrzygnięć. Przed weekendem i po dwóch sesjach wzrostów dość prawdopodobny jest niewielki spadek cen. Chyba, że wydarzy się coś, co wyrwie inwestorów z letargu.

Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI

Reklama