Celem Raportu było wskazanie kosztów i korzyści związanych z przyjęciem przez Polskę wspólnej waluty, w oparciu o szeroki program badawczy, złożony z 49 projektów badawczych (przygotowanych zarówno przez pracowników NBP, jak i ekspertów zewnętrznych), zaprezentowanych na otwartych seminariach i zrecenzowanych w systemie anonimowej recenzji. Raport pisany był przez kilkanaście osób – dzięki temu prace nad nim nie musiały trwać kilka lat, co prowadziłoby do powstania dokumentu już zdezaktualizowanego i prawdopodobnie nieprzydatnego. Mimo dużych starań podjętych w kierunku standaryzacji stylu i stopnia szczegółowości opisywania poszczególnych składników bilansu członkostwa w strefie euro, oczywiste jest, że dokument pisany przez kilkunastoosobowy zespół redakcyjny wygląda inaczej niż praca pisana przez jednego autora.

Zespół redakcyjny Biura ds. Integracji ze Strefą Euro w okresie prac nad Raportem cieszył się w ramach NBP dużą autonomią, dzięki czemu zapewniono możliwość rzetelnej prezentacji korzyści i kosztów uczestnictwa w strefie euro, jakie wynikały ze zrealizowanych projektów badawczych. Dlatego też opinia wyrażona w artykule, iż „niektóre wnioski zawarte w Raporcie i tendencyjny sposób prezentacji kluczowych danych niekoniecznie pokrywają się z zawartością merytoryczną finalnego dokumentu, a zwłaszcza opracowań cząstkowych (projektów badawczych)” jest – zdaniem BISE – krzywdząca. Na potwierdzenie powyższej opinii autor artykułu twierdzi, że wielokrotnie powtórzone było zdanie, iż przystąpieniu Polski do strefy euro będzie towarzyszyła rezygnacja z autonomicznej polityki pieniężnej i kursowej. Wskazane jest dalej, że „zdaniem autorów koszt utraty tej autonomii jest trwały, aczkolwiek nie podjęto próby oszacowania tego kosztu”. Istotnie, zdaniem BISE rezygnacja z autonomicznej polityki pieniężnej i kursowej jest trwałym kosztem akcesji do strefy euro i wydaje się, że zdanie BISE nie jest odosobnione. Podobnie ten aspekt integracji traktowany był we wszystkich innych znanych raportach na temat integracji walutowej. Różnie oceniana jest skala tego kosztu. Zarzut o niepodjęciu próby jego oszacowania jest prawdopodobnie wysunięty przez nieuwagę czytającego, który nie zauważył, że koszt ten jest (powołując się na przytoczone w artykule badanie M.Gradzewicza i K.Makarskiego – pracowników NBP), przytoczony w Raporcie NBP na stronach 155 oraz 248.

Na tym nie kończą się sformułowania Pana Janusza Zielińskiego pod adresem Raportu NBP, mijające się z prawdą. Dowodem może być zarzut ze strony autora: Innym przykładem w tym samym kontekście może być wniosek raportu, że wejście do strefy euro zmniejszy możliwość naszego wpływu na decyzje gospodarcze UE, co jest twierdzeniem co najmniej dyskusyjnym. NBP niniejszym informuje, że Raport takiego wniosku nie zawiera.

Wyjątkowo niezrozumiały jest argument, w myśl którego rozdział dotyczący kosztów jest dłuższy niż ten opisujący korzyści. Istotnie tak jest. Należy jednak pamiętać, że dyskusja merytoryczna nie może opierać się na ilości stron, ale na tym, co na tych stronach zapisano. Trudno bowiem pisząc tekst naukowy koncentrować się na jego długości, zamiast nad jego treścią merytoryczną. Raport – jak wspomniano wcześniej – jest pracą zbiorową i był pisany przez kilkunastoosobowy zespół BISE. Każdy ma inny styl pisania, część osób pisze bardziej zwięźle, inni – bardziej opisowo. Tym samym poszczególne części Raportu różnią się od siebie nie tylko długością, ale również stylem pisania. Warto zresztą odwołać się do starej maksymy, w myśl której liczy się nie ilość, ale przede wszystkim jakość. Tym bardziej, że właśnie wspomniana jakość argumentów w jakiejkolwiek analizie ma znaczenie szczególnie istotne.

Reklama

Powyższe zastrzeżenie nie jest ostatnim, jakie można wysunąć pod adresem tekstu Pana Janusza Zielińskiego. Oto kolejne zdanie, z treścią którego można polemizować: W tym samym kontekście należy również zwrócić uwagę na sposób prezentacji korzyści (w procentach) i kosztów (w miliardach zł), co bardziej negatywnie wpływa na wyobraźnię odbiorców. Przypomnijmy, że Raport jest dokumentem z badań. Tym samym w niektórych miejscach pojawiają się szacunki kosztów i korzyści bezwzględne, w niektórych miejscach względne. Twórcy Raportu powoływali się na wielkości wynikające z prowadzonych na potrzeby dokumentu badań.

Niezrozumiały wydaje się również zarzut, w myśl którego nie uwzględniono zagadnienia możliwości spadku kosztów obsługi długu. Istotnie Ministerstwo Finansów przygotowało opracowanie „Wpływ przyjęcia przez Polskę euro na strategię zarządzania długiem Skarbu Państwa”, z którego wynika, że spadek ten mógłby osiągnąć poziom ok. 6 mld zł rocznie, zaś w dłuższym okresie oszczędności w obsłudze długu publicznego z tytułu zakładanego obniżenia poziomu stóp procentowych należałoby przewidywać w przedziale ok. 24-55 mld zł. Należy jednak pamiętać, że opracowanie to powstało latem 2008 r. i odwoływanie się do niego w styczniu 2009 byłoby bardzo ryzykowne z uwagi na fakt, że opracowanie to pod wpływem ostatnich zawirowań w międzynarodowym systemie walutowym wymaga daleko idącej aktualizacji. Uaktualnienie tego dokumentu nie było możliwe, odwoływanie się w Raporcie do nieaktualnych wyników byłoby co najmniej niewłaściwe.

Niesłuszna jest opinia, że koszty wprowadzenia euro do obiegu (ok. 20 mld) zostały celowo w Raporcie zawyżone. Dokument jest raportem z badań, powołuje się w tym miejscu na przeprowadzone w NBP szacunki, które opracowane zostały przez powołany do tego celu zespół naukowy.

Ponadto autor ucieka się do manipulacji faktami i danymi, co jest niezgodne z duchem rzetelnie prowadzonej polemiki naukowej. NBP pragnie przypomnieć, że nie jest prawdą, iż Wśród innych krótkoterminowych zagrożeń Raport akcentuje ryzyko niekorzystnych efektów cenowych. W tym zakresie nacisk został położony na „najgorszy scenariusz” 2-3% wzrostu cen (z przedziału od –0.18% do +3.29%).

Symulacji efektów cenowych dokonano w Raporcie przy założeniu różnych scenariuszy, czyli reguł rządzących procesem zaokrąglania oraz różnych poziomów kursu konwersji (s. 231).

Jak pokazano w Raporcie (s. 233): Mediana oszacowanego wpływu zaokrąglania do cen atrakcyjnych zawiera się w przedziale między 0,04% (przy założeniu scenariusza symetrycznego) a 2,56% (dla scenariusza najczarniejszego). W skrajnych przypadkach zaokrąglanie może doprowadzić do spadku ogólnego poziomu cen o 0,18% lub wzrostu o 3,29%. Wszystkie cztery scenariusze zostały w Raporcie zaprezentowane (patrz str. 231-235).

W podsumowaniu do rozdziału 4 wskazano (s. 250): Kolejne krótkookresowe zagrożenie wiąże się z możliwością wzrostu cen wyrażonych w euro w efekcie zaokrągleń. Oszacowania potencjalnych efektów tego rodzaju w Polsce wskazują w najgorszym przypadku na 2–3% wzrost ogólnego poziomu cen (Rozkrut, Jakubik, Konopczak, 2008). Co więcej, realizacja pesymistycznych scenariuszy jest mało prawdopodobna, jako że na ostateczną wielkość efektów cenowych wpływają czynniki takie jak: (1) stopień konkurencji na danym rynku, (2) moment cyklu koniunkturalnego, na który przypada wymiana waluty, (3) stopień świadomości społecznej (wyczulenie konsumentów).

O ile z powyższymi argumentami można jeszcze podjąć polemikę i ustosunkować się do nich w należyty sposób, to szczególnie nieetyczne jest powoływanie się na materiał wewnętrzny NBP, który został przekazany Partnerom Społecznym na spotkaniu Zarządu NBP, z prośbą o przekazanie uwag do wersji wstępnej i nieupublicznianie jej jest zdaniem BISE nieetyczne.

(Znaczący jest fakt, że w wersji raportu, którą otrzymali partnerzy społeczni na kilka dni przed oficjalną publikacją nie było głównego wyniku korzyści związanych z integracją walutową. Według ostatecznej wersji opracowania, w długim okresie łączny wzrost PKB z tego tytułu może sięgać 7,5%, z czego – jak wskazują przeprowadzone badania – większa część zostanie zmaterializowana w ciągu pierwszych dziesięciu lat po przystąpieniu do strefy euro).

Reasumując, zdecydowana większość argumentów autora omawianego tutaj artykułu jest nietrafna albo bazuje na niewłaściwych założeniach. Narodowy Bank Polski nigdy nie był zamknięty na konstruktywną krytykę. Sposób prowadzenia polemiki przez autora odbiega – co z żalem trzeba stwierdzić – od standardów dyskusji naukowej. Rozumiejąc w należyty sposób pojęcie misji publicznej, NBP zdecydował się na ustosunkowanie do poglądów autora. Czynił to jednakże ze świadomością, że tak prowadzona debata nie wnosi nic konstruktywnego do ważnego zagadnienia, jakim jest członkostwo naszego kraju w strefie euro.