Wprowadzenie euro w pierwszej kolejności odczuje rynek finansowy. Choćby dlatego, że rynek walutowy na poziomie lokalnym straci rację bytu.
Jako pierwsze skorzystają rynki finansowe
Eksperci Narodowego Banku Polskiego oceniają, że przyjęcie euro i podporządkowanie się polityce pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego będzie skutkować integracją naszego lokalnego rynku z rynkiem eurolandu, zwłaszcza w sferze rynku pieniężnego i obligacji skarbowych.
– Ważnym impulsem dla polskiej gospodarki po wstąpieniu do strefy euro może być redukcja premii za ryzyko kursowe. Przeprowadzone obliczenia pozwoliły oszacować jej wysokość zawartą w długoterminowych stopach procentowych na 2,3–2,4 pkt proc. – piszą eksperci banku centralnego w raporcie o korzyściach i kosztach wstąpienia do strefy euro.
Obsługa emitowanych obligacji może być jeszcze tańsza, bo w dłuższej perspektywie takie komponenty premii za ryzyko, jak ryzyko płynności i niewypłacalności, również będą ważyć coraz mniej.
Inny pozytywny skutek wejścia do eurolandu to niemal całkowite wyeliminowanie ryzyka gwałtownych ruchów kapitału. Dziś – co mogliśmy obserwować na przełomie ubiegłego i tego roku – wyjście inwestorów z rynku spowodowane np. obawami o kondycję gospodarki skutecznie może zdeprecjonować lokalną walutę, co niekoniecznie jest uzasadnione sytuacją gospodarczą kraju.
Sfera realna gospodarki też skorzysta
– Rezygnując z własnej waluty na rzecz euro, Polska znacznie zmniejsza ryzyko wystąpienia kryzysu walutowego, zwiększając tym samym długookresową stabilność makroekonomiczną – uważają eksperci NBP.
Wprowadzenie euro może zdecydowanie poprawić pozycję eksporterów. W długim okresie sprzedaż polskich towarów za granicę może wzrosnąć o 12–13 proc. Takie mogą być skutki wykorzystywania przez polskie firmy przewagi konkurencyjnej.
– Dalszy spodziewany wzrost stopnia otwartości gospodarki przełoży się na większą ekspozycję na konkurencję, a to pozwoli sprawniej wykorzystać krajowe przewagi, również kosztowe – oceniają analitycy NBP.
Ceny mogą nieco spaść albo wzrosnąć o kilka procent
Eksperci spodziewają się także korzyści dla inwestycji.
– Przeprowadzone szacunki sugerują, że w wyniku przyjęcia euro mogą one wzrosnąć, doprowadzając do akumulacji kapitału większego o około 12 proc. w porównaniu ze scenariuszem bazowym nieprzyjmowania wspólnej waluty – napisali w raporcie. Choć podkreślają, że skala tych korzyści będzie zależała przede wszystkim od samych przedsiębiorstw i ich zdolności absorbowania inwestycji.
Integracja ze strefą euro niesie za sobą też pewne zagrożenia. Najbardziej widoczny koszt, jaki możemy w związku z tym ponieść – to wzrost cen. Z badanych przez analityków NBP modeli wynika, że wzrost cen będzie się zawierał – w zależności od scenariusza – w przedziale 0,04–2,56 proc.
– W skrajnych przypadkach zaokrąglanie może doprowadzić do spadku ogólnego poziomu cen o 0,18 proc. lub wzrostu o 3,29 proc. – uważają autorzy raportu.
Według nich największego wzrostu cen można spodziewać się w kategoriach łączność, żywność oraz restauracje i hotele, zaś najmniejszego w takich grupach towarów i usług, jak odzież i obuwie, edukacja, transport, użytkowanie mieszkania i nośniki energii.
Najbardziej podatne na wzrost będą ceny produktów i usług o najmniejszych kosztach jednostkowych. Im produkt tańszy, tym pokusa, by zaokrąglić cenę w górę, może być większa. Największa wtedy, gdy cena będzie wynosiła poniżej 1 złotego.
O ile w skali całej gospodarki wzrost cen zapewne nie będzie istotny, o tyle społeczne postrzeganie go może być bardzo negatywne. Właśnie przez fakt podwyżek w kategoriach najtańszych i najczęściej kupowanych.
Eksperci NBP podkreślają też, jak istotne będzie ustalenie kursu wymiany złotego na euro.
– Przewartościowanie kursu może wiązać się z osłabieniem tempa wzrostu gospodarczego, niedowartościowanie zaś z zagrożeniem wzrostu inflacji. Dodatkowym czynnikiem ryzyka może być zbyt szybki wzrost cen i płac, a w konsekwencji wzrost kosztów pracy prowadzący do pogorszenia konkurencyjności polskiej gospodarki na arenie międzynarodowej – napisali w raporcie.
Państwo nie może być rozrzutne
Kłopoty może mieć też budżet państwa. To przez konieczność trwałego spełniania kryteriów konwergencji, w tym kryterium fiskalnego. Jak krucha to materia, okazało się kilkanaście dni temu, gdy GUS zaskoczył wszystkich informacją o deficycie sektora rządowego i samorządowego w wysokości 3,9 proc. PKB. Rząd spodziewał się 2,7 proc. PKB. W tym roku, według szacunków Komisji Europejskiej, deficyt ma wynosić 4,6 proc. PKB.
– W krótkim okresie koszty przystąpienia Polski do strefy euro związane są z wprowadzeniem euro do obiegu gotówkowego, ryzykiem wystąpienia związanych z tym efektów cenowych oraz ewentualnymi kosztami zacieśnienia polityki makroekonomicznej w celu wypełnienia kryteriów konwergencji nominalnej – oceniają analitycy NBP.
13proc. może wynieść wzrost sprzedaży polskich towarów za granicę w długim terminie dzięki wprowadzeniu euro