Stany Zjednoczone

Rynek w USA, podobnie jak globalne parkiety nie chce się korygować, tylko usilnie zmierza w kierunku północnym. Wsparciem dla tego ruchu są kolejne pozytywne sygnały napływające z gospodarki. Pamiętać jednak trzeba, że wszystkie rosnące wskaźniki oparte są w większości na nadziejach i ankietach, a nie twardych danych, które wciąż wskazują, że PKB kurczy się z miesiąca na miesiąc. Warto jednak wspomnieć, że indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu wzrósł już kolejny miesiąc z 40,1 do 42,8 pkt., a subindeks nowych zamówień przekroczył magiczny poziom 50 pkt., oddzielający rozwój od spadku.

Wskaźnik ISM dla sektora usług wzrósł już tylko kosmetycznie, gdyż z poziomu 43,7 do 44 pkt.. Lepsze były dane o przychodach i wydatkach obywateli USA, gdyż przychody wzrosły o 0,5 proc., podczas gdy prognozowano spadek, a wydatki spadły o 0,1 proc., czyli mniej od oczekiwań na poziomie - 0,2 proc. W piątek opublikowano tak wyczekiwane dane z rynku pracy, które również pozytywnie zaskoczyły. Liczba zlikwidowanych w maju miejsc pracy była wyraźnie mniejsza od prognoz, gdyż wyniosła 345 tys. wobec oczekiwań na poziomie -520 tys. Stopa bezrobocia jednak nadal szybko wzrasta i przy odczycie równym 9,4%, dwucyfrowy poziom wydaje się jedynie kwestią czasu. Sytuacja jest więc wciąż zła, ale rynek widzi wyraźne światełko w tunelu i tylko tym się dzisiaj przejmuje.

Nastroje są tak dobre, że nie popsuło ich nawet bankructwo General Motors, czy ostrzeżenia szefa Fed, który występując przed Komisją Budżetową Izby Reprezentantów mówił o konieczności przywrócenie równowagi fiskalnej. Martwi się on olbrzymim deficytem budżetowym i wzrostem zadłużenia z 40% PKB przed kryzysem do wysoce prawdopodobnych 70% w roku 2011. Te obawy widoczne są już na rynku obligacji, gdzie rentowności obligacji długoterminowych wciąż rosną i przez to podrażają koszt kredytu hipotecznego. Już widać tego skutki na rynku, gdzie liczba złożonych wniosków o kredyt hipoteczny spada, a koszt kredytu 30 letniego o stałym oprocentowaniu wzrósł w ciągu tygodnia z 4,81 do 5,25 proc. To największy skok od października zeszłego roku.

Reklama

Polska

Miniony tydzień zaczęliśmy w byczych nastrojach. Poniedziałkowa sesja pokazała duży apetyt na wzrosty . Na koniec sesji WIG20 wzrósł 6,35%, a WIG 4,98%. Rynek nadrobił cały majowy odpoczynek w ciągu jednego dnia. Kolejny dzień pokazał, że optymizm wśród inwestorów nabrał rozpędu kontynuując zwyżkę na indeksach i przełamując w ten sposób opór na poziomie 1920 punktów na WIG20. Tego dnia również wzrósł obrót, co ma szczególne znaczenie, bo sugeruje, że możemy oczekiwać dalszych wzrostów, gdyż do gry wchodzą większe kapitały. Po dwóch dniach imponujących zakupów, w środę popyt osłabł, ale nie zwiększył znacząco chęci podaży.
W środę Eurostat podał bardzo ciekawe dane. Według tej instytucji PKB w Polsce w I kwartale 2009 roku wzrosło o 1,9 %. W piątek ubiegłego tygodnia GUS podał, że wartość ta wyniosła tylko 0,8 procenta. Szacunek ten wydaje się wielce abstrakcyjny i zapewne będzie weryfikowany w dół.

Po jednodniowym odpoczynku indeksy w czwartek ponownie nabrały ochoty na wzrosty. Aktywność inwestorów była jednak umiarkowana. Końcówka tygodnia ostudziła nastroje wśród kupujących i piątkową sesję zakończyliśmy na minusach. WIG 20 zniżkował o 0,34 proc., a WIG O 0,19 proc. Jedynie sektor małych i średnich spółek kończył tydzień na plusie.
W zasadzie droga do wzrostów jest otwarta, a jedynym zagrożeniem tego scenariusza jest fakt, że prawie wszyscy widzą tylko drogę na północ, a to przerabialiśmy już na początku bessy...

Europa Zachodnia

Dane makro z Eurolandu, wieści zza oceanu oraz drożejące surowce, to główne determinanty wydarzeń na rynkach Starego Kontynentu w mijającym tygodniu. Większość zachodnioeuropejskich indeksów w ujęciu tygodniowym wylądowała na lekkich plusach.
Inwestorzy ze spokojem przyjęli spadek PKB w strefie euro na poziomie 4,8 proc. w ujęciu rocznym (oczekiwano spadku 4,6 proc.), najwyraźniej sądząc, iż rozwinięte europejskie gospodarki najgorsze mają już za sobą. Świadczyć o tym mogą lekko lepsze od prognoz majowe odczyty indeksów PMI w Eurolandzie zarówno w przemyśle jak i usługach. Są one wprawdzie w większości nadal na poziomie poniżej 50 pkt., oddzielającym rozwój od recesji, ale od jakiegoś czasu wykazują tendencję wzrostową.

Na uwagę zasługuje indeks PMI w sektorze usług w Wielkiej Brytanii, który pierwszy raz od wielu miesięcy wylądował powyżej „magicznego poziomu” (dokładnie 51,7 pkt.).
Tydzień inwestorzy kończą w pozytywnych nastrojach po dobrych danych z rynku amerykańskiego. Nie należy jednak zapominać, iż wskaźnik cena/zysk europejskiego indeksu Dow Jones Stoxx600 na poziomie ponad 25 jest najwyższy od marca 2004 r. i bardziej przypomina dojrzałą fazę hossy niż koniec bessy, co może skłonić niektórych inwestorów do częściowej przynajmniej realizacji 3-miesięcznych zysków.