Notowania praktycznie się nie zmieniły. Ameryka więc dalej tkwi w wąskim bocznym, który trwa od sześciu sesji, a my praktycznie wróciliśmy do punktu, z jakiego zaczynaliśmy ten tydzień. Nie ma więc nadal żadnych nowych sygnałów dotyczących przyszłej koniunktury.

Znów też jest problem, by ocenić, czy takie, a nie inne zachowanie giełd, jest objawem ich siły, czy słabości. Wczoraj kluczowym tematem było spłacanie przez największe amerykańskie banki środków z programów pomocowych. Część instytucji ma zgodę władz na to. Jednocześnie jednak zaczęły pojawiać się głosy, że potrzebny jest kolejny stress test, który oceniałby kondycję banków w nowych warunkach gospodarczych. Inwestorzy na te wszystkie informacje nie reagowali zbyt żywo. To też potwierdza, że przeszłość zdali się odciąć grubą kreską, zakładając, iż w pełni znalazła odbicie w cenach akcji.

Przedpołudniowa część dzisiejszej sesji przynosi wyraźne zwyżki na europejskich parkietach, które potwierdzają, że inwestorzy kierują się obecnie logiką charakterystyczną dla hossy. Póki wsparcie nie jest pokonane, rynek jest w dobrej kondycji i ma szanse dalej rosnąć. Warto zatem kupować akcji i wykorzystywać lokalne przesilenia do tego. Niemniej jednak jednocześnie wciąż mamy negatywną dywergencję na dziennym MACD, wskaźniku kierunku i siły trendu, która przemawia przeciwko dalszemu wyraźnemu ruchowi w górę. Sposobem na neutralizację niekorzystnego znaczenia negatywnej dywergencji byłby mocny ruch w górę.

Zadaniem na dziś naszej giełdy jest utrzymanie zwyżki z początku sesji. W miniony piątek notowania były na tym samym poziomie, ale ostatecznie nie udało się utrzymać zysków. Gdyby dziś kupujący utrzymali przewagę anulowałoby to pesymistyczną wymowę ostatniej sesji minionego tygodnia. Jeśli rynek nie zdoła się utrzymać na początkowym poziomie dostaniemy kolejny argument za zbliżaniem się przesilenia.

Reklama

Ciekawym zjawiskiem jest wciąż wyraźna deflacja w Chinach. W maju spadek cen wyniósł minus 1,4%, więcej od spodziewanych 1,3%. Co ciekawe, zostało to pozytywnie przyjęte, bo w większej deflacji widziano możliwość dalszego wspierania chińskiej gospodarki przez władze monetarne. Trudno jednak nie zwrócić uwagi na to, że zjawiska inflacyjne mają w Państwie Środka bardzo cykliczny charakter, więc spadek cen przemawia przeciwko przyspieszaniu gospodarki.