Ekonomista Julian Le Grand zaproponował wręcz poddanie wielkich pracodawców ustawowemu obowiązkowi zapisywania pracowników na cotygodniową godzinę ćwiczeń fizycznych – chyba że sam zainteresowany odmówi skorzystania z tego dobrodziejstwa.
Dwa lata temu brytyjski oddział Unilever zaprosił pracowników do udziału w poufnych badaniach, służących ocenie ich kondycji fizycznej. Teraz firma uruchomiła roczny pilotażowy program Fit Business – to pomoc pracownikom (z których, jak się okazało, ponad połowa ma nadwagę) w zdrowszym odżywianiu się, zwiększaniu aktywności fizycznej i kontrolowaniu ciśnienia krwi, otyłości i poziomu cholesterolu.
W USA niektóre firmy wymagają od pracowników odchudzenia się, uprawiania ćwiczeń albo rzucenia palenia – pod groźbą utraty pracy albo prawa do świadczeń.
Prawnik Henry Morgenbesser z nowojorskiego oddziału Allen & Overy uważa, że w świetle federalnych i stanowych ustaw o niedyskryminacji można kwestionować legalność takich przymusowych programów – ale niektóre firmy, zachęcone finansowymi korzyściami, płynącymi z posiadania zdrowych pracowników, są gotowe zaryzykować proces. Pracodawcy kalkulują, że tym sposobem mogą zmniejszyć nawet o 20 proc. koszty absencji chorobowej i składek na prywatne ubezpieczenie leczenia.
Reklama
W Wielkiej Brytanii uczestnictwo w programach promocji zdrowego trybu życia jest dobrowolne, a presja na pracowników, by zaczęli żyć zdrowiej – mniejsza.
Wprowadzając zakładowy program, należy liczyć się z tym, że niektórzy mogą się czuć skrępowani wobec sprawniejszych kolegów. – Ten problem powinno się rozwiązać, proponując alternatywę wobec formalnych zajęć – mówi Brent Pawlecki, szef ds. zdrowia w Pitney Bowes – firmie usług pocztowych z USA. Wiele jej oddziałów oferuje bezpłatne korzystanie z siłowni, eksponuje się też korzyści płynące ze zmiany przyzwyczajeń – na przykład z chodzenia po schodach zamiast korzystania z windy czy pokonywania części drogi do pracy pieszo.
– Oczywiście, chcielibyśmy, żeby nasi ludzie chodzili na siłownię, ale przecież nie można ich zastraszać – mówi Brent Pawlecki.
W Unilever inicjatywy dbałości o zdrowie obejmują programy odchudzania. Uczestnik otrzymuje wagę i urządzenie rejestrujące (na rękę), połączone z Bluetooth. Rejestrator zapisuje poziom aktywności i łączy go z internetowym programem treningowym, udzielającym dalszych instrukcji.
– Nie wymagamy uczestnictwa w programie – mówi jego kierownik, Breckon Jones. – Ze wszystkich danych, które analizujemy, oceniając skuteczność programu, usuwa się nazwiska uczestników. Nawet ja nie jestem w stanie powiedzieć, jak przedstawiają się wyniki biometrycznych pomiarów poszczególnych osób.
A czy właściwe jest, by organizacja nagradzała pracowników za zmianę stylu życia na zdrowszy? Sarah Brown, kierująca działem świadczeń pracowniczych w firmie doradców Mercer, mówi, powołując się na dotychczasowe doświadczenia, że pieniężne lub rzeczowe nagrody, przyznawane pracownikom za przejście przez pełny cykl internetowej oceny stanu zdrowia, zwiększają współczynniki uczestnictwa. Dodaje zarazem, że nie wszyscy są zadowoleni z praktyk, które obciążają pracodawcę dodatkowymi kosztami.
– Niektórzy klienci pytają nas: Czy naprawdę mamy płacić ludziom za to, że robią to, co służy ich zdrowiu?
W niektórych firmach bodźcem do zmiany przyzwyczajeń są subsydiowane prywatne ubezpieczenia kosztów leczenia. Towarzystwo ubezpieczeniowe PruHealth oferuje program ubezpieczeń powiązany z systemem punktów Vitality, przyznawanych za takie formy aktywności, jak korzystanie z siłowni, poddawanie się badaniom kontrolnym, kupowanie owoców i rzucenie palenia. Przy odnawianiu grupowego ubezpieczenia pracownicy mogą odebrać zebrane punkty w gotówce.
Zdaniem Holly Cunnington, kierującej działem zasobów ludzkich w irlandzkiej firmie Musgrave Retail Partners (która zajmuje się dystrybucją żywności i jest klientem PruHealth), program cieszy się popularnością wśród pracowników, ale jest kosztowny.
– Rozważaliśmy skorzystanie z innego ubezpieczyciela, mniejszym kosztem – przyznaje – ale doszliśmy do wniosku, że odebranie pracownikom Vitality wpłynęłoby niekorzystnie na morale i zaangażowanie.
A jak zmienić przyzwyczajenia dietetyczne? Usunięcie mącznych potraw i deserów z jadłospisu stołówek z pewnością zirytowałoby ludzi. Breckon Jones z Unilever mówi, że zarzutu dyktatorskich zapędów można uniknąć, udostępniając informacje, które ułatwiają dokonanie zdrowszego wyboru.
Pitney Bowes stara się delikatnie kierować pracowników w stronę zdrowia. Ostatnio wprowadziła jako standardowy dodatek do kanapek marchewkę i seler naciowy zamiast chrupek ziemniaczanych; przy kasie wystawia się owoce zamiast słodyczy, a dotowane ceny mają wpływać na wybór.
– Kanapka z kurczakiem z rusztu kosztuje znacznie mniej niż hamburger z frytkami – mówi dr Pawlecki.
Jednak nawet on uznaje, że są granice tego niańczenia. – Ciasteczka już nie leżą wygodnie w zasięgu ręki – ale to nie znaczy, że jeżeli po nie sięgniesz, wysunie się łapa i wlepi ci klapsa.