W weekend "ŻW" napisało o tym pierwsze. Ratusz zareagował. Według rzecznika władz miasta Tomasza Andryszczyka, dojdzie w tej sprawie do rychłego spotkania wiceprezydenta Jacka Wojciechowicza ze stołeczną konserwator zabytków Ewą Nekandą-Trepką (ma ona powołać dziś zespół ekspertów, który oceni stan świątyni). Jak ustaliła gazeta, sprawą ma się zająć jutro zarząd miasta.

Proboszcz św. Anny w tym roku skończył remont wschodniej części kościoła, na który uzyskał - za pośrednictwem Ministerstwa Kultury - dofinansowanie z UE. Kiedy kościelna kaplica bł. Władysława z Gielniowa, nawa główna i zakrystia zaczęły pękać, kolejne prace estetyczne wydają się już bezcelowe. "Teraz trzeba ratować całą świątynię, a nie tylko odnawiać jej fragmenty" - mówi ks. Siekierski. "Parafii nie stać na tak gruntowną inwestycję. Liczę na pomoc władz miasta" - dodaje.

Co na to stołeczny ratusz? Tomasz Andryszczyk proponuje zaczekać na ustalenia komisji powołanej przez konserwator zabytków. Proboszcz dysponuje zaś oceną techniczną wykonaną przez dr. Leopolda Kruszkę z Wojskowej Akademii Technicznej. Czytamy w niej, że ciężki sprzęt z Trasy W-Z mógł wywołać drgania, które uszkodziły kaplicę i inne elementy kościoła. "Nie ma związku między remontem a pęknięciami" - twierdzi tymczasem wiceprezes firmy ZUE Kraków Marcin Wiśniewski. "Podczas prac w rejonie pl. Bankowego przeszliśmy 1,5 metra od Muzeum Niepodległości. I nie ma tam nawet rysy. Równie dobrze można próbować wmówić, że uszkodziliśmy Cytadelę" - ironizuje.

O tym pisze w obszernej publikacji "Życie Warszawy".

Reklama