Charakterystyczny był też wczorajszy wzrost zmienności notowań, który nastąpił po blisko dwutygodniowym okresie stabilizacji. To również wyraźnie przemawia za niekorzystnym dla posiadaczy akcji scenariuszem.

Uwadze nie powinno ujść też to, że nie było wczoraj bezpośredniego powodu dla silnej wyprzedaży akcji. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że czarne chmury wokół rynków narastają od pewnego czasu, a zmęczeniem wzrostem staje się coraz bardziej widoczne. Sygnały dotyczące tego, że kondycja gospodarek nie pogarsza się tak szybko, jak to było w I kwartale tego roku, nie wystarcza już do podnoszenia kursów.

Niemniej jednak wczorajsze informacje nie były korzystne, choć nie miały one dużej rangi. Czerwcowy indeks Empire State, obrazujący nastawienie przedsiębiorców w USA i ich oceny koniunktury w perspektywie 6 miesięcy, spadł zamiast wzrosnąć. Podobnie stało się z czerwcowymi ocenami dla rynku nieruchomości. To pokazuje, jak trudno o utrwalenie pozytywnych tendencji w zakresie czynników makroekonomicznych. To podkopuje wiarę w szybkie ożywienie koniunktury gospodarczej.

Reklama

Ważną informacją były też szacunki Europejskiego Banku Centralnego, wskazujące na groźbę straty dalszych 283 mld USD do końca przyszłego roku przez banki komercyjne ze strefy euro. Na taką kwotę szacowane są odpisy związane ze złymi długami. Do tej pory banki wykazały z tego tytułu jakieś 365 mld USD odpisów. Tym samym mamy potwierdzenie, że na ostateczne obwieszczenie końca kryzysu w branży bankowej jest jeszcze za wcześnie.

Jej uzdrowienie ma być jedną z przesłanek do poprawy koniunktury gospodarczej. Jeśli dołożymy do tego ostatni wzrost rentowności obligacji w USA, skutkujący większymi kosztami obsługi długów w USA i tym samym presja na tamtejszy system bankowy, widać wyraźnie, jak wiele jeszcze wyzwań stoi przed tym sektorem. Warto też odnotować słowa Richarda Fishera, szefa Rezerwy Federalnej z Dallas, o tym, że skup papierów skarbowych przez władze monetarne nie jest w stanie zrównoważyć nadmiernej ich podaży. Tym samym dał sygnał, że w kwestii ograniczania wzrostu rentowności obligacji Rezerwa Federalna nie jest w stanie wiele zrobić.

WYKRES DNIA

Indeks NAHB, obrazujący oceny kondycji rynku nieruchomości w USA przez specjalistów z tej branży, odnotował w czerwcu spadek i tym samym przerwał proces poprawy, jaki występował w poprzednich miesiącach. Trudno więc mówić o trwałości poprawy, a jednocześnie jej dotychczasowa skala jest bardzo ograniczona. Wskaźnik w dalszym ciągu jest na poziomie niższym niż w dołku osiągniętym na początku lat 90. Tym samym mamy potwierdzenie, że na rynku nieruchomości w USA wciąż nie ma żadnego przełomu.