Zwyżkę na rynku ropy wsparły m.in. cotygodniowe dane ze Stanów Zjednoczonych na temat zapasów „czarnego złota”. W ostatnim czasie zmniejszyły się one aż o ok. 4,4 mln baryłek, podczas, gdy prognozy zakładały ich niewielki wzrost. Skurczeniu uległy również zapasy benzyny. Pozytywnym sygnałem dla notowań surowca był również fakt, że zużycie benzyny w Stanach Zjednoczonych pod koniec maja br. było o 0,4 proc. wyższe niż w analogicznym okresie minionego roku, co daje szansę na większe ożywienie popytu w dalszej części roku bieżącego. W dużej mierze jednak taki rozwój wydarzeń został już zdyskontowany przez rynek ropy naftowej (od lutego br. wartość surowca wzrosła aż o ok. 80 proc.).

Rosnące ceny „czarnego złota” chcą jak najlepiej wykorzystać członkowie OPEC. Dlatego też przestali oni dostosowywać swój poziom produkcji do wprowadzonych kilka miesięcy temu limitów. Zamiast ograniczyć wydobycie, w maju zwiększyli je o blisko 120 tys. baryłek dziennie. Skoro członkowie kartelu nie dostosowują się do uprzednio wprowadzonych limitów, trudno oczekiwać, by chcieli je w najbliższym czasie zaostrzać (o czym do niedawna mówiono dość powszechnie), zwłaszcza, że notowania surowca zbliżyły się do satysfakcjonującego ich poziomu 75,00 dolarów. Gdyby zwyżka cen ropy była kontynuowana, bardziej prawdopodobne stałoby się oficjalne zezwolenie na zwiększenie wydobycia. Jednak jak wynika z wypowiedzi przedstawiciela Kuwejtu, na taki krok OPEC może zdecydować się dopiero, gdy wartość baryłki „czarnego złota” osiągnie poziom 100,00 dolarów.

Ceny na rynku miedzi, podobnie jak w przypadku ropy naftowej, wspierały dane dotyczące zapasów surowca. W zeszłym tygodniu wielkość zapasów monitorowanych przez Londyńską Giełdę Metali spadła o 1500 ton. Inwestorzy zdają sobie jednak sprawę, iż ostatni wzrost popytu na miedź, który od początku roku wywindował ceny surowca o 60-70 proc., nie ma obecnie solidnych podstaw fundamentalnych. Większość zakupów pochodziła bowiem ze strony rządu chińskiego, który uzupełniał zapasy, korzystając z niskich cen surowca. Popyt ten nie odzwierciedlał więc rzeczywistego zapotrzebowania na surowiec. W obecnym momencie natomiast zakupy miedzi mają raczej charakter spekulacyjny i opierają się na dobrych nastrojach oraz pozytywnych oczekiwaniach dotyczących przyszłości globalnej gospodarki.

Podobnie wygląda sytuacja na rynku ropy naftowej. Z tego względu trudno będzie o ewentualną kontynuację dynamicznych wzrostów bez wsparcia ze strony rynku akcyjnego, który w ostatnim tygodniu nie zdołał pokonać maksimów z pierwszych dni czerwca i nad którym wciąż wisi widmo większej korekty spadkowej. Ciężko też liczyć na wsparcie ze strony dolara, ujemnie skorelowanego z cenami surowców. Jeśli zwyżka na światowych parkietach, bądź też większe osłabienie amerykańskiej waluty nie będą miały miejsca, w notowaniach miedzi i ropy naftowej może mieć miejsce odreagowanie.

Reklama