W piątek zakończył się w Brukseli szczyt UE dotyczący m.in. światowych negocjacji klimatycznych, które mają zakończyć się w grudniu w Kopenhadze podpisaniem nowego porozumienia o redukcji emisji CO2 na świecie po roku 2012. Zdaniem unijnych ekspertów, kraje rozwijające się potrzebują na walkę ze zmianami klimatycznymi ok. 100 mld euro rocznie do 2020 roku. Udział UE szacuje się na 30-35 mld euro rocznie.

W samej UE składka miała być liczona na podstawie emisji CO2, co jest niekorzystne dla Polski. W takim wariancie składka mogłaby wynieść nawet do 12 proc. udziału UE. Zgodnie z wnioskami końcowymi szczytu, do których dotarła PAP, przywódcy krajów Wspólnoty nie przesądzili na tym szczycie o drażliwej dla Polski kwestii podziału składki.

Zdaniem Kulczyckiej może to oznaczać, że Polska wciąż ma szansę na uniknięcie tak wysokiej składki, ale też, że reszta Europy nie chce po raz kolejny uwzględnić specyfiki naszego kraju.

Ekspertka uważa, że Polska chcąc by Europa jako region emitowała mniej dwutlenku węgla, musi wykonać "potworny wysiłek", by przestawić swoją - opartą na węglu - gospodarkę na niżej emisyjną. Dodała, że UE powinna uwzględnić ten fakt podejmując decyzje dotyczące podziału składki.

Reklama

"Jeśli chodzi o kontrybucję poszczególnych krajów UE, to zdecydowanie powinniśmy stosować mechanizm uzależniony przede wszystkim od zamożności kraju, a nie wielkości emisji" - uważa ekspertka. Podkreśliła, że zarówno polski rząd, jak i polski przemysł będzie przy tym obstawał.

Ekspert BCC Ryszard Pazdan uważa, że problem redukcji emisji dwutlenku węgla ma charakter ogólnoświatowy. "Polska nie jest traktowana korzystnie w Unii Europejskiej w tej sprawie. Nigdy nie wiadomo, czy powinniśmy się znaleźć w grupie krajów rozwiniętych, czy rozwijających się" - wyjaśnił.

Podkreślił, że Unia Europejska, szczególnie "stara piętnastka" oczekuje od Polski jako jednego z krajów, który stosunkowo dobrze radzi sobie z europejskim kryzysem, ponoszenia podobnych konsekwencji wspierania uboższych państw w walce ze zmianami klimatycznymi.

Zdaniem BCC, premierowi udało się podczas negocjacji klimatycznych w Brukseli nie tyle wygrać, co przesunąć radykalne decyzje. "Polski nie stać na wsparcie krajów rozwijających, jak inne bogate kraje europejskie. Wydaje się, że negocjacje w tej sprawie idą w dobrym kierunku" - dodał Pazdan.

"Jeśli rząd nie będzie potrafił w szybkim czasie doprowadzić do restrukturyzacji energetyki, to my jako biznes przegramy" - zaznaczył. Jego zdaniem, restrukturyzacja polskiej energetyki będzie wymagała nakładów w wysokości 80 mld euro. Taką samą lub jeszcze większą kwotę, będą musiały wydać polskie przedsiębiorstwa m.in. na technologie ograniczające emisje pyłowe. (PAP)

jzi/ dol/ bos/ mow/