Zdaniem Michała Dybuły z BNP Paribas w projekcji NBP założy spadek inflacji choćby dlatego, że ze strony polityki fiskalnej nie należy się spodziewać jakiegoś silnego impulsu proinflacyjnego.
– Ogłaszając założenia do przyszłorocznego budżetu, rząd wskazał, że nie planuje podwyżki podatków pośrednich, zwłaszcza VAT, bo musiałoby to mieć odbicie w prognozie inflacji – mówi Michał Dybuła. Tymczasem według rządowej prognozy średnioroczna inflacja w przyszłym roku wyniesie zaledwie 1 proc. Zdaniem Arkadiusza Krześniaka z Deutsche Banku dodatkowym argumentem za szybką obniżką są nienajlepsze perspektywy wzrostu gospodarczego. Podobnie uważa Piotr Bujak z BZ WBK.
– Taka perspektywa w połączeniu z przewidywaniami co do inflacji to mocny argument za łagodzeniem polityki pieniężnej – mówi. Analityk jest przekonany, że wskaźnik wzrostu cen będzie spadał. Potwierdzają to dane o inflacji konsumentów (CPI) i producentów (PPI). W maju PPI spadł do 3,7 proc., o wiele więcej, niż spodziewali się ekonomiści. Według Piotra Bujaka w obecnym cyklu stopa referencyjna powinna spaść do 3 proc. Kolejną obniżkę możemy zobaczyć już w lipcu. Następne być może jesienią.
– Z kolejnymi redukcjami RPP może się wstrzymać do września–października, by poznać dane o wzroście PKB za II kwartał i kolejną projekcję inflacji. Jeśli jednak okazałoby się, że inflacja dynamicznie spada, to nie można wykluczyć obniżek miesiąc po miesiącu – mówi Piotr Bujak. Odmienną opinię prezentuje tylko Dariusz Winek z BGŻ. Jego zdaniem RPP w czerwcu powinna wstrzymać się z obniżką. – Rada nie będzie przecież wiedziała, jak ma wyglądać nowelizacja tegorocznego budżetu. A kwestia związana z deficytem budżetowym może być kluczowa dla kursu złotego. Ten z kolei będzie miał istotny wpływ na inflację, bo będzie się przekładał m.in. na ceny surowców – mówi ekonomista.
Reklama
Jego zdaniem spadek inflacji wcale nie jest taki oczywisty, jak spodziewa się tego większość analityków. – W tym roku trudno będzie uzyskać inflację poniżej 3 proc. Może w 2010 roku, gdy złoty się umocni, inflacja wróci do celu NBP, czyli 2,5 proc. Ale to zależy od tego, jak nas będą postrzegać inwestorzy zagraniczni. To zaś będzie pochodną stanu finansów publicznych – mówi Dariusz Winek.