Alistair Cox twierdzi, że na ogromnie konkurencyjnym rynku pracy w City nie zauważa żadnych „świeżych pędów” ożywienia. Wśród klientów jego firmy, Hays, jest osiem z dziesięciu największych tamtejszych banków. Jego zdaniem nie widać też żadnych oznak wskazujących na ponowne stosowanie szczodrych pakietów płacowych i agresywnego „przechwytywania” kandydatów. – Mogą się zdarzać przypadki przyjmowania ludzi na wysokie stanowiska bankowości inwestycyjnej, ale bardzo, bardzo rzadko. To niszowe funkcje – mówi.
Już w zeszłym roku liczba nowo zatrudnionych w City na stałe była o połowę mniejsza niż w roku 2007, a teraz chętnych na każde stanowisko jest dwa, trzy razy więcej niż rok temu.
Z czerwcowych badań wynika, że liczba zgłoszonych w City wolnych miejsc pracy zmalała od zeszłego roku o 62 proc. Pogorszyły się również warunki płacowe. Firma Hays, która rekrutuje personel kierowniczy średniego szczebla (tym wyższym zajmują się łowcy głów) twierdzi, że kandydaci muszą zaakceptować mniej lukratywne umowy. – Ludzie muszą być innowacyjni, muszą się od siebie różnić i muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy są w stanie zmienić zawód – mówi Alistair Cox.
Na rynku pracy okresowej w City jest nieco lepiej, ale i tam liczba nowo zatrudnionych zmalała w ciągu roku o około 20 proc. Zmniejszyły się także pensje, zwłaszcza jeśli chodzi o specjalistów w zakresie technologii informacyjnej.
Reklama
Co miesiąc na stronie internetowej firmy Hays rejestruje się około 250 tys. osób szukających pracy.