Spora część uczestników rynku uważa, że po osiągnięciu ponad 35-proc. udziału na rynku kontraktów na indeks WIG20 przez jednego gracza poza informacjami publikowanymi przez GPW o wielkości koncentracji na rynku futures należałoby podawać również informacje o kierunku tej koncentracji, by wszyscy wiedzieli, czy owe kilkadziesiąt tysięcy kontraktów w ręku jednego podmiotu to pozycja długa czy krótka.
Nasz rynek kontraktów terminowych dojrzał i skomplikował się w ostatnich latach. Instrumenty notowane na GPW wykorzystywane są do spekulacji, zabezpieczania, arbitrażu transakcji spreadowych, tworzenia produktów ustrukturyzowanych. Po pierwsze, warto by pokazać mechanizmy działania tych operacji, aby uczestnicy rynku nie musieli tworzyć historii o grubasie, który manipuluje rynkiem. Po drugie, warto wyeliminować sytuacje, które mogą budzić wątpliwości. Zastrzegam, że choć poruszam bardzo delikatną kwestię, to wyłącznie po to, by zastanowić się, czy nie ograniczyć możliwości zagrożenia, a nie, by sugerować którejkolwiek z wymienionych instytucji nieuczciwość ich pracowników. Max Bazerman określa takie sytuacje mianem zagrożeń do przewidzenia. Już wyjaśniam, jakie potencjalne zagrożenie mam na myśli. Proces powstawania publikowania raportów o koncentracji przez GPW jest następujący: Depozyt, czyli KDPW, przesyła odpowiednie informacje do Nadzoru (KNF), następnie Nadzór wysyła te informacje do Organizatora Obrotu (GPW), który upublicznia te informacje po każdej sesji. Załóżmy, że po stronie każdej instytucji odpowiada za to tylko jedna osoba. Mamy trzy punkty krytyczne, gdzie informacje znane są wcześniej. Dodatkowo przynajmniej w pierwszym elemencie łańcucha (nie wiem, czy w dalszych również) wiadomo o tym, jaki jest kierunek tej pozycji. Pytanie, na które warto spróbować odpowiedzieć: czy istnieje zagrożenie, że dla kogoś na rynku informacja o tym, że właśnie zwiększył lub zmniejszył się udział wielkiego gracza po stronie długiej lub krótkiej, będzie na tyle wartościowa, że będzie próbował do niej dotrzeć? Moim zdaniem tak. Istnieje więc możliwość wykorzystania informacji ważnej, nieznanej szerokiej rzeszy uczestników rynku. Może więc warto wyeliminować potencjalną pokusę, publikując tę informację? Chętnie usłyszałbym argumenty przeciw tej interpretacji.