Obok wiadomości, które trafiały na pierwsze strony gazet – upadki instytucji finansowych, rosnące bezrobocie – możemy zaobserwować czynniki, które na nowo kształtują globalną sytuację gospodarczą.
Przed wybuchem kryzysu, główną obawą był rosnący deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych, który osiągnął swój szczyt na przełomie 2005 i 2006 roku (6 proc. PKB).
Ta nierównowaga również przyczyniła się do kryzysu z ostatnich dwóch lat. Dobra wiadomość to fakt, że ten czynnik powoli się poprawi. Obecnie deficyt handlowy USA to tylko 2 proc. PKB. Część korekty można wytłumaczyć amerykańską recesją – spadający popyt spowodował, że konsumenci wydali mniej i pożyczyli mniej. Ale możemy również zauważyć wpływ chińskiego rządu, który stara się rozwiązać problem zbytniej nierównowagi.
W pierwszym kroku od połowy 2005 do połowy 2008 roku rząd chiński pozwolił, aby juan umocnił się o 18 proc. Silniejsza waluta oznacza większą moc nabywczą Chińczyków, ale z drugiej strony mniejszą konkurencyjność ich eksportu. W zeszłym roku, gdy globalna recesja zaczęła coraz bardziej doskwierać, sięgnięto po silniejsze środki. Pakiet pobudzający gospodarkę chińską jednoznacznie postawił na inwestycje w infrastrukturę i wsparcie obszarów wiejskich. Celem jest przestawienie gospodarki, tak aby w mniejszym stopniu zależała od popytu w Stanach Zjednoczonych (i w Europie). Pierwsze oznaki sukcesu są zachęcające.
Reklama
Wprawdzie podjęto środki w celu rozwiązania jednego z problemów w globalnej gospodarce, ale inny staje się coraz bardziej palący. Budżety wielu krajów wyglądają coraz gorzej, a starzejące się społeczeństwa jeszcze bardziej obciążą publiczne kieszenie. Nierównowaga – z definicji – jest nie do utrzymania i wcześniej czy później musi zostać skorygowana. W ekonomii, niestety, sytuacja jest całkowicie odwrotna. To nierównowaga jest stanem normalnym, a równowaga jest wyłącznie celem, do którego możemy dążyć.