Zatrzymanie na poziomie neutralnym nie trwało jednak długo. Przy niewielkim obrocie podczas drugiej fali osłabienia punktem podparcia dla rynku stały się niedawne czerwcowe maksima, na których WIG20 się zatrzymał. W tym czasie spadki dominowały w całej Europie, a 1,5 proc. przecena WIG20 umieszczała krajowy rynek w środku ogólnoeuropejskiej stawki. Największym ciężarem dla rynku były banki i surowce, a zwłaszcza przeceniane PKO BP i PEKAO.

Panującego marazmu i spadkowej sesji nie zdołały zatrzymać nawet w miarę pozytywne dane z USA. Indeks Case-Shiller określający zmianę ceny dla 20 największych metropolii w Stanach był lepszy od prognoz i pokazał roczny spadek ceny o 17,1 proc., To aż o 0,8 proc. mniej niż oczekiwano i zarazem najmniejszy roczny spadek w ciągu ostatnich 9 miesięcy. Jednocześnie miesięczny wskaźnik cen nieruchomości wzrósł po raz pierwszy od trzech lat, czyli od początku kryzysu w sektorze mieszkaniowym. Mimo lepszych danych tuż po nich rynki ponownie testowały dzienne minima, ale podaży całkowicie odpowiadał ten stan.

Największe zmiany przyniósł nieoczekiwanie fiksing. Wydawało się, że poziomy czerwcowych szczytów spokojnie dadzą radę się utrzymać, ale w końcówce po gorszym od prognoz indeksie zaufania konsumentów z USA podaż uderzyła z większym zdecydowaniem czym doprowadziła o 2 proc. spadku rynku. Takie zakończenie z punktu widzenia analizy technicznej wygląda bardzo źle, ale pocieszeniem jest, że dzisiejszy obrót był najmniejszy od tygodnia, co sprawia, że sygnały płynące z takiego zachowania mogą być łatwo zanegowane. Dzisiejszy spadek w kontekście ostatnich wzrostów nie jest niczym nadzwyczajnym, ale z pewnością przełamanie 2040 pkt., w szeregach byków zasieje ziarno niepewności.