Na rynku walutowym od połowy czerwca utrzymuje się trend umocnienia złotego. Inwestorzy, którzy w tym czasie postawili na wzrost wartości polskiej waluty wobec euro, zarobili do tej pory 8,5 proc. W przypadku dolara ich zarobek sięgnął niemal 10 proc.
– Spodziewam się, że w najbliższym czasie dojdzie do korekcyjnego osłabienia złotego. W tym czasie złoty nie powinien przekroczyć bariery 4,40 zł za euro. W przypadku franka szwajcarskiego bariera znajduje się w okolicy 3 zł, a na dolarze na 3,20–3,30 zł – mówi Marcin Grotek z Raiffeisen Banku.
Według dilera walutowego Raiffeisen Banku do przejściowego osłabienia notowań złotego przyczyni się m.in. spadek optymizmu, jaki prezentują obecnie inwestorzy na rynkach finansowych. Na gorsze postrzeganie złotego i innych walut krajów rozwijających się mogą też wpłynąć ewentualne problemy USA ze sprzedażą obligacji i sytuacja gospodarcza państw naszego regionu, np. krajów bałtyckich. Sygnałem zbliżającego się osłabienia złotego będzie m.in. realizacja zysków na światowych giełdach. Spadki cen akcji spowodują, że inwestorzy odwrócą się od bardziej ryzykownych walut krajów rozwijających się.
– Nie spodziewam się jednak, aby w takim przypadku złoty dotarł do 4,8–4,9 zł za euro, czyli poziomów z początku tego roku. Zasięg korekty będzie znacznie mniejszy – mówi Maja Goettig, ekonomista Banku BPH.
Reklama
Bank BPH prognozuje obecnie, że na koniec roku euro będzie kosztowało 4,05 zł, dolar 2,89 zł, a frank szwajcarski 2,67 zł. Z kolei BZ WBK oczekuje, że na koniec roku za euro będziemy płacili 4 zł. Piotr Bielski, ekonomista tego banku, szacuje, że w przypadku osłabienia bardzo mocnym oporem będzie dla złotego poziom 4,60 zł.
– Za umocnieniem złotego w perspektywie kilku miesięcy przemawiają dobre fundamenty gospodarcze Polski na tle regionu. Spodziewamy się, że w II kwartale PKB naszego kraju będzie na plusie. A jeśli rząd zrealizuje ambitny plan prywatyzacji, złotego wspierać będzie też wymiana walut przez inwestorów na zakup akcji sprzedawanych firm – mówi Maja Goettig.
Jeszcze kilka miesięcy temu, na przełomie 2008 i 2009 roku, ekonomiści i dilerzy walutowi unikali prognoz dla złotego w perspektywie dłuższej niż kilka dni. Inwestorzy z powodu obaw o skalę kryzysu i stabilność światowego systemu finansowego uciekali z rynków rozwijających się. Ich waluty gwałtownie traciły na wartości, czemu towarzyszyła ogromna zmienność notowań. Według specjalistów taka sytuacja nie powinna się już mieć miejsca, a na rynku widać znacznie większą stabilizację.
– Myślę, że inwestowanie na rynku walutowym jest bezpieczniejsze niż jesienią i w I kwartale tego roku. To był okres wyjątkowy. Jeśli nie powtórzy się nic w rodzaju upadku Lehman Brothers, nie powinniśmy mieć ponownie do czynienia z taką sytuacją – mówi Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
– Wydaje się, że gospodarka światowa i rynki finansowe najtrudniejszy okres mają za sobą. Nie można jednak powiedzieć, że znikła niepewność – dodaje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
Warto pamiętać, że najprostszy sposób inwestycji w waluty, przez ich kupno w kantorze lub banku, pozwala zarabiać jedynie na potencjalnym osłabieniu złotego. Nie możemy korzystać z jego umocnienia. Taką możliwość dają inwestycje w kontrakty na kursy par walutowych, np. euro/złoty lub euro/dolar.
– Główna cecha rynku walutowego to duża zmienność. Transakcje na nim z reguły trwają krótko, od kilku minut do kilku dni. Osobom rozpoczynającym przygodę z tym rynkiem polecałbym najpierw inwestycje w mniej zmienne pary największych światowych walut, na przykład euro/dolara, a nie powiązane z walutami rynków wschodzących – mówi Przemysław Kwiecień.