Indeksy odrobiły straty powstałe po tym, jak pojawiło się ryzyko załamania całego systemu finansowego. Dziś wiadomo, że tak czarny scenariusz nie sprawdza się. Symptomatyczne jest jednak to, że w Ameryce akcje są jeszcze dość daleko od poziomu sprzed upadku Lehman Brothers. To zaś jest odzwierciedleniem tego, że w Ameryce kryzys branży finansowej przybrał najostrzejszy charakter. Na rynkach wschodzących był mniej widoczny, stąd różnice w skali odrabiania strat.

Do zastanowienia skłania też wczorajszy odczyt wskaźnika ISM, który podskoczył do 48,9 pkt. Na tle innych krajów to bardzo dobry wynik, bo podobne indeksy w Europie, nawet w Polsce, której przecież kryzys w istotnym stopniu dotąd nie dotknął, mają niższe wartości. Lipcowy ISM kontrastuje z dużym spadkiem amerykańskiego PKB w II kwartale. Okazuje się więc, że poprawa wskaźników aktywności jest tym większa, im głębszy był wcześniejszy spadek. To zaś stanowi pułapkę dla inwestorów, którzy przy ocenie zjawisk gospodarczych będą skupiać się jedynie na obserwacji dynamiki zmian, a abstrahowali zupełnie od poziomu, z jakiego następują. Zresztą jest to szerszy temat związany z tym, jak szybko gospodarkom uda się wejść na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego. Dziś inwestorzy cieszą się, że wskaźniki ekonomiczne niedługo mogą zacząć wykazywać dodatnie zmiany, ale w dalszej perspektywie może przyjść rozczarowanie jeśli te zmiany przez dłuższy czas będą miały ograniczoną skalę. Wyceny akcji na większości rynków dotarły do poziomów, które odzwierciedlają nadzieje na coraz szybszy wzrost gospodarczy i w efekcie systematyczną poprawę wyników spółek. Tymczasem dziś taki scenariusz jest wciąż dużą niewiadomą. Na indeks ISM, który w lipcu, drugi miesiąc z rzędu, osiągnął poziom przekraczający 43 pkt, powyżej którego można mówić o wzroście amerykańskiej gospodarki, mimo regresu w sektorze przemysłowym, można też patrzeć w ten sposób, że przy obecnych wycenach musi osiągać coraz wyższe wartości. Inaczej trudno byłoby uzasadnić obecne ceny akcji.

Optymistyczna atmosfera ostatnich tygodni zaczyna skutkować podnoszeniem prognoz gospodarczych. To zjawisko zapewne będzie się zasilać, zawieszając coraz wyżej poprzeczkę do przeskoczenia. To zaś stopniowo tworzyć będzie warunki najpierw do większej ostrożności przy kupnie akcji, a potem zapewne do korekty notowań.

WYKRES DNIA

Reklama

Po tym, jak odczyt amerykańskiego PKB za II kwartał potwierdził słabość konsumentów, dzisiejsze dane o ich dochodach i wydatkach będą zapewne przyciągać szczególną uwagę. W zakresie wydatków w pierwszych 5 miesiącach tego roku mieliśmy nieustające pogarszanie się sytuacji. Efektem był 1,8-proc. spadek w maju. Był to najgorszy wynik w historii takich danych, sięgającej początków lat 60. XX wieku. W czerwcu minionego roku utrzymywała się jeszcze wysoka dynamika wzrostu, więc na dobre dane za czerwiec tego roku nie ma co liczyć. Inwestorzy jednak pokazują, że nie oglądają się w przeszłość.

Notowania złota

Niezła kondycja złota, mimo utrzymującego się dużego apetytu na ryzyko wśród globalnych inwestorów, jest bardzo dobrym potwierdzeniem tego, jak duży wpływ na notowania surowców w ostatnim czasie ma kondycja dolara. Jego sukcesywne osłabianie się sprzyja rynkowi towarów. Kurs EUR/USD przekroczył wczoraj tegoroczny szczyt przy 1,43, potwierdzając niechęć do amerykańskiej waluty. Złoto podrożało o kilka dolarów i wciąż niewiele jego cenę dzieli od psychologicznej bariery 1 tys. USD.

Trwające wyraźne zainteresowanie złotem jest jednym z ciekawszych zjawisk na rynkach finansowych. Pamiętajmy o występujących obecnie zjawiskach deflacyjnych, które temu kruszcowi nie sprzyjają. Przeciwko niemu przemawia też duża skłonność do ryzyka. Natomiast w tle mamy obawy przed przyspieszeniem inflacji. Korzystny jest też spadek dolara. Widać więc, że te czynniki się równoważą. Stąd w dłuższym okresie konsolidacja cen złota. Trwalszy trend pojawi się, gdy zmieni się bilans tych czynników.

ikona lupy />
Notowanie złota / Inne