To jednak utrudnia odgadnięcie reakcji na podawane dziś dane. Można założyć, że szacunki przekazywane przez agencje informacyjne, tworzone na podstawie zebranych wcześniej przewidywań będą potraktowane jako zaniżone. Dlatego nawet wynik nieznacznie lepszy od spodziewanego nie musi zadowolić inwestorów. Natomiast można przypuszczać, że rezultat słabszy od oczekiwanego będzie rozczarowujący i doprowadzi do przeceny na rynkach akcji i surowców. Oprócz liczby miejsc pracy liczyć się będzie też stopa bezrobocia. Tu prognozy mówią o wzroście o 0,1 pkt proc.

Kolejny dzień rynki akcji nie wysłały silniejszego sygnału, mogącego podpowiedzieć ich dalsze losy. Widać, że okolice 1 tys. pkt dla S&P 500 i 36 tys. pkt dla WIG stanowią wyraźne opory, które z marszu nie będzie łatwo przełamać. Jednocześnie jednak dotychczasowy zakres zniżek jest na tyle nieduży, że trudno obwieszczać ich zakończenie. Optymiści mają więc wciąż powody, by oczekiwać kontynuacji korzystnej tendencji.

Pesymiści, w tym ja, widzący w zwyżkach trwających od połowy lutego jedynie korektę bessy, są w trudniejszej sytuacji. Ostatnie 2-3 tygodnie znacznie nadwątliły ich scenariusze, zakładające wyraźnie mniejsze odrobienie strat. Jednocześnie jeśli chodzi o sam czas trwania tych wydarzeń jest on na tyle krótki, że z punktu widzenia średnio– i długoterminowych scenariuszy, nie warto spieszyć się z ich zdecydowanym porzuceniem. Niemniej jednak pokora wobec rynkowego trendu skłania do pilnej obserwacji sytuacji i poszukiwania sygnałów potwierdzających słuszność optymistycznych zachowań inwestorów. Póki co te poszukiwania nie przynoszą jednoznacznych rezultatów, co w dalszym ciągu skłania do podchodzenia z rezerwą do giełdowej mini-euforii.

Kolejny dzień zniżek w Azji tworzy niekorzystny klimat przed dzisiejszymi notowaniami na Starym Kontynencie. Kolejny raz przypominają o sobie Chiny, gdzie drugi bank w tym państwie (Chiński Bank Budownictwa) zdecydował o zmniejszeniu o 70 proc. udzielanych kredytów, by odwrócić proces narastania złych długów. Zmasowana akcja kredytowa była natomiast powodem przyspieszenia chińskiej gospodarki w II kwartale i nadziei inwestorów, że państwa rozwijające się będą liderami globalnego ożywienia gospodarczego. Ten scenariusz staje pod coraz większym znakiem zapytania.

Reklama

WYKRES DNIA

Lipcowe dane o sprzedaży w sieciach detalicznych w Stanach Zjednoczonych były kolejnymi z serii, które wskazywały na słabość konsumentów. Sprzedaż spadła o 5 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. Tym samym wciąż utrzymywała się poniżej 12-miesięcznej średniej. To pokazuje, że negatywna tendencja w dalszym ciągu jest silna. Musi to martwić, bo dotyczą pierwszego miesiąca III kwartału, czyli okresu, w którym miały pojawiać się coraz wyraźniejsze oznaki ożywienia gospodarczego. Ograniczona aktywność konsumentów, która jest pochodną złej sytuacji na rynku pracy, będzie osłabiać pozytywne zjawiska w gospodarce.

Premia za ryzyko

Ostatnie dni przyniosły dalszy spadek premii za ryzyko inwestycyjne. Obrazuje to na przykład zniżka indeksu EMBI+, będącego odzwierciedleniem różnicy rentowności obligacji na rynkach wschodzących i dojrzałych. Osiągnął on najniższy poziom od jesieni minionego roku. Jest coraz bliżej poziomu, jaki utrzymywał się w 2008 r. przed upadkiem Lehman Brothers. Inwestorzy tym samym dają wyraz przekonaniu, że kryzys odchodzi w niepamięć. Wciąż jednak można mieć wątpliwości, czy nie są to nadzieje na wyrost.

Tak, czy inaczej postrzeganie ryzyka inwestycyjnego przez globalnych inwestorów znów stało się jednym z kluczowych czynników rzutujących na zachowanie rynków finansowych. Od tego zależą notowania walut z rynków wschodzących, odporność obligacji na ich słabnięcie na rynkach bazowych, czy relatywna siła rynków akcji. Ma to też wpływ na kondycję dolara, a w ślad za tym ceny surowców. Zależności między rynkami są obecnie bardzo silne, co wzmacnia tendencje w trakcie zwyżek, ale też spotęguje ich korektę.

ikona lupy />
Zmiana sprzedaży w sieciach handlowych w USA / Inne