BZ WBK zarobił o ponad 50 proc. więcej, niż oczekiwano. W dniu publikacji miała jednak miejsce przecena na GPW i nawet tak dobra wiadomość nie powstrzymała spadającej ceny akcji BZ WBK. Gorszy od oczekiwań amerykański wskaźnik ISM spowodował nagłe odwrócenie wzrostowego trendu i kilkuprocentową przecenę WIG20.
Najprawdopodobniej jest to wynik tego, że wzrosty na GPW generowane są głównie przez inwestorów zagranicznych. Najwięksi polscy inwestorzy nadal z nieufnością patrzą na rynek akcji. Przykładowo fundusze emerytalne w lipcu sprzedały akcje za kilkaset milionów złotych, a TFI pozyskują niewielkie ilości nowych aktywów.
Ostatnie działania zagranicznych inwestorów wskazują jednak na coraz większą nieufność do rynku akcji. Do niedawna ogromne aktywa, które od początku roku płyną do funduszy rynków rozwijających się, inwestowane były z przewagą na rynkach azjatyckich, w tym głównie w Chinach. Wzrosty chińskich indeksów o 120–150 proc. wywołały jednak obawy o tworzącą się bańkę na tym rynku. W efekcie w ostatnich tygodniach zarządzający niedoważają w portfelach Azję, a przeważają inwestycje w naszym regionie, gdzie wzrosty indeksów nie były aż tak silne. Od połowy lipca WIG20 wzrósł o niemal 20 proc., węgierski BUX o 24 proc., a czeski PX niemal o 30 proc. Po tak silnych wzrostach część pieniędzy może zostać wypłacona z akcji i przeniesiona do innych kategorii aktywów.
Jeśli inwestorzy przystąpią do realizacji zysków, wpłynie to niekorzystnie na sytuację na rynku. Należy jednak pamiętać, że kwota pieniędzy, które na globalnych rynkach poszukują miejsca na inwestycję, jest ogromna. Poziomy indeksów giełdowych z przełomu 2008 i 2009 roku były tak niskie, że utrzymanie ich wymagałoby, aby olbrzymie kwoty przechowywane były np. na niskooprocentowanych obligacjach amerykańskich. To mało atrakcyjna perspektywa. Musiałoby wydarzyć się coś naprawdę niespodziewanego, abyśmy ponownie znaleźli się na poziomach cen akcji z przełomu roku.
Reklama