W ciągnących się od początku roku polsko-rosyjskich negocjacjach w sprawie dodatkowych dostaw gazu pomóc może nam światowy kryzys. Spowolnienie gospodarcze spowodowało, że kolejne państwa zwracają się do Rosji o zmniejszenie dostaw surowca. W I połowie 2009 r. popyt na rosyjski gaz spadł w Europie Zachodniej o 29 proc. W sumie kraje z tej części kontynentu odebrały 46 mld m sześc. paliwa (dla porównania Polska w tym okresie kupiła od Gazpromu ok. 3 mld m sześc.).
Jak przyznaje Piotr Woźniak, były minister gospodarki, Rosjanie nie mają komu obecnie sprzedawać gazu. – Sprzedaż Gazpromu spada. Polska chce kupić surowiec, bo nam go z kolei brakuje. Jest więc szansa, że w końcu biznes weźmie górę nad polityką i rosyjski gigant porozumie się z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem w sprawie dostaw od 2010 roku – mówi.
Jak podał wczoraj dziennik „Kommiersant”, Niemcy, Włochy i Turcja, najwięksi odbiorcy rosyjskiego gazu w Europie zwrócili się do Gazpromu o zmniejszenie zakontraktowanych ilości gazu. Szacuje się, że może chodzić nawet o 2,8 mld dol. Według gazety włoski koncern ENI, turecki Botas oraz niemieckie E. ON, BASF i RWE liczą, że Gazprom potraktuje je tak samo wyrozumiale jak Ukrainę.
Rosyjski koncern zgodził się na proponowane przez premier Julię Tymoszenko rozwiązanie, aby kraj ten płacił tylko za zużyty surowiec – Ukraina miała odebrać 40 mld m sześc., ale ostatecznie kupi tylko 33 mld m sześc.
Reklama