Francuski rząd ogłosi dzisiaj częściową likwidację taxe professionnelle, lokalnego podatku od inwestycji, który stał się wielkim ciężarem, zwłaszcza dla firm przemysłowych. Redukcję tą uwzględniono w budżecie na przyszły rok.

Decyzja została przyjęta z zadowoleniem przez przedstawicieli przemysłu, którzy podkreślali, że poprzednie regulacje w istocie karały za inwestycje. Ale likwidacja podatku oznacza odroczenie poważnych działań w celu obniżenia szybującego w górę deficytu finansów publicznych, chociaż gospodarka już się odradza.

Reforma, którą premier Franćois Fillon na początku tego tygodnia określił mianem „szoku konkurencyjnego”, będzie w następnym roku kosztować 12 mld euro. Kwota ta zostanie częściowo pomniejszona w wyniku wprowadzenia opodatkowania emisji dwutlenku węgla w paliwach samochodowych oraz w energetyce, na co firmy będą musiały wyłożyć około 2 mld euro.

Dzięki przedłużeniu pakietów stymulacyjnych - co sugeruje, że rząd nie spieszy się z wycofywaniem dyskrecjonalnego wsparcia dla gospodarki – bardzo małe firmy będą mogły, już drugi rok z rzędu, skorzystać z obniżki różnych opłat socjalnych w zamian za zatrudnianie nowych pracowników.

Reklama

Po większym niż zakładano spadku wpływów z tytułu podatku korporacyjnego, premier Fillon zrewidował rządowe prognozy deficytu finansów publicznych z 7-7,5 proc. do 8,2 proc. Fillon powiedział, iż ma nadzieję na utrzymanie deficytu na tym samym poziomie w 2010 roku, po części wskutek likwidacji 33 tys. stanowisk w służbie cywilnej.

Powszechnie się zakłada, że budżet nie wskaże na sposoby likwidacji deficytu przez rząd w najbliższych latach, polegając jedynie na powrocie do wzrostu gospodarczego. Stwarza to jednak perspektywę szybko rosnącego ciężaru zadłużenia.

„Jeśli w 2011 roku nie wprowadzi się stanowczych decyzji, wówczas będziemy grali na tym samym szkolnym podwórku, co Włochy, Grecja, Hiszpania i Portugalia” – mówi Laurence Boone, główny ekonomista w Barclays Capital France.

Analitycy twierdzą, że podczas gdy Niemcy wprowadzili do konstytucji zobowiązanie zrównoważenia budżetu, a Hiszpania ogłosiła podwyżki podatków, Francja nie przedstawiła żadnych takich gwarancji.

Przeciwnie, Nicolas Sarkozy koncentruje się na dalszych wydatkach i zaciąganiu pożyczek. Wczoraj prezydent wspomniał o kolejnej kwocie 500 mln euro dla młodych ludzi. Francuzi w wieku poniżej 25 roku życia będą uprawnieni do pobierania „zasiłku pracowniczego” w wysokości 450 euro miesięcznie, ale pod warunkiem, ze już pracowali przez dwa lata.

Ostatnim flagowym projektem Sarkozy’ego są narodowe obligacje dla sfinansowania długofalowych przedsięwzięć takich, jak stworzenie ogólnokrajowej sieci światłowodów zapewniających dostęp do szybkiego Internetu. Ale brak szczegółów na temat wielkości proponowanej emisji oraz celów obligacji wzmacnia przeświadczenie, że prezydent me jest już więcej zainteresowany dyscypliną fiskalną.

„Jeśli poza tym budżetem mamy wiele miliardów euro przeznaczonych na tak zwane wydatki strategiczne, wówczas widzę powód do obaw” – mówi Gilles MoĎc, ekonomista w Deutsche Banku.

Prognozowany deficyt budżetowy Francji na poziomie 8,2 proc. nie jest tak zły, jak w kilku innych krajach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, ale też recesja we Francji była mniej dolegliwa. Oczekuje się, że francuska gospodarka skurczy się w tym roku tylko o 2,25 proc., czyli zdecydowanie mniej niż u większości sąsiadów.

Ta sytuacja odzwierciedla zarówno siłę, jak i słabość francuskiego modelu. Z jednej strony pokazuje ona, jak dobrze tzw automatyczne stabilizatory – niższe przychody i wyższe wydatki socjalne w dobie spowolnienia – amortyzują szoki recesji.

Z drugiej strony przypomina, że Francja wkroczyła w kryzys mając jeden z największych w strefie euro deficytów strukturalnych, jako wynik wielu lat kiepskiej dyscypliny i braku reform.

Laurence Boone wskazuje, że Francja nie miała nadwyżki budżetowej od 1975 roku, dlatego kraj ten będzie musiał podjąć iście herkulesowe wysiłki, aby do 2012 roku sprostać z unijnym wymogom obcięcia deficytu poniżej 3 proc. PKB.