Traktat z Lizbony poparło w piątkowym referendum w Irlandii ok. 67 proc. głosujących - podała w sobotę po południu irlandzka telewizja RTE 1, opierając się na cząstkowych wynikach z 25 na 43 okręgi wyborcze. Pełne wyniki mają być znane późnym popołudniem. To już drugie referendum w sprawie Traktatu przeprowadzone w Irlandii. W czerwcu 2008 roku Irlandczycy w plebiscycie odrzucili dokument.

Tak dla europejskiej gospodarki

Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski z Centrum Europejskiego Natolin ocenia, że na wynik irlandzkiego referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego wpłynął kryzys gospodarczy. "Spora część Irlandczyków odebrała nakaz ponownego referendum w sprawie traktatu jako lekceważenie swojego kraju. Wynik wskazuje jednak, że strach przed samotnością w kryzysie przeważył nad irytacją z powodu gorszego potraktowania Irlandii od Francji czy Holandii" - powiedział w sobotę PAP ekspert, nawiązując do pierwszego referendum z ub.r., kiedy Irlandczycy odrzucili traktat większością 53,4 proc. głosów. Dr Żurawski vel Grajewski ocenił, że wynik irlandzkiego referendum do końca był niewiadomą - niełatwo było przewidzieć zwycięstwo zwolenników traktatu, ale i trudno mówić o zaskoczeniu. Jego zdaniem, irlandzkie "tak" nie przesądza jeszcze losów traktatu.

Według eksperta, który uważa zapisy traktatu za niekorzystne dla Polski, gdyby o jego ratyfikacji miała decydować wyłącznie ocena merytoryczna, dokument nie powinien być przez Polskę przyjęty. Ponieważ jednak - jak mówił - "cena polityczna" takiego kroku byłaby zbyt wysoka, wszystko wskazuje na to, że prezydent niebawem podpisze traktat.

Reklama

"Blokując traktat Polska weszłaby teraz na +pierwszą linię ognia+. Jednak postawa Polski nie będzie wcale kluczowa dla przyszłości traktatu" - powiedział Żurawski vel Grajewski. Jego zdaniem, o przyszłości dokumentu zdecyduje nie tylko postawa Czech, które dotąd również nie przyjęły traktatu, ale także Wielkiej Brytanii, gdzie - po ewentualnym zwycięstwie konserwatystów w wyborach - możliwe jest referendum w tej sprawie.

Irlandzka gospodarka potrzebuje Unii

Dr. Jacqueline Hayden, politolog z Trinity College w Dublinie ocenił w rozmowie z PAP, że o wyniku irlandzkiego referendum w sprawie Traktatu z Lizbony przesądził zły stan irlandzkiej gospodarki. Był to najważniejszy, choć bynajmniej nie jedyny czynnik, którym kierowali się wyborcy. "W okresie tak dużej niepewności towarzyszącej irlandzkiej gospodarce wyborcy nie byli przygotowani na ryzyko związane z sytuacją, w której dodatkowo mieliby przeciwko sobie Unię Europejską" - oceniła rozmówczyni PAP.

Irlandzka gospodarka jako jedna z pierwszych znalazła się w recesji w reakcji na załamanie sektora budowlanego. Recesja odsłoniła też złą kondycję sektora finansowego i wymusiła na rządzie kosztowne działania ratunkowe w okresie dotkliwych cięć wydatków i rosnącego deficytu budżetowego. Za ważny powód sukcesu zwolenników Traktatu w obecnym referendum uważa Hayden to, że jego przeciwnicy - inaczej niż w kampanii poprzedzającej referendum z 12 czerwca 2008 roku - tym razem nie zdołali przejąć inicjatywy i że ogólnie lepsze poinformowanie Irlandczyków uniemożliwiło im odwoływanie się do emocji i czarnej propagandy.

"Ważne znaczenie ma także to, że Irlandczycy mieli świadomość, iż referendum jest zbyt ważne, by można było podchodzić do niego, jakby było jakimś zagadnieniem polityki wewnętrznej" - podkreśliła. Wyborcy, jak oceniła Hayden, "wykazali dojrzałość jako społeczeństwo obywatelskie". "I jest to wspaniała wiadomość dla Europy" - zaznaczyła. Według niej powodem, dla którego prezydent Lech Kaczyński przed ratyfikowaniem Traktatu czekał na wynik irlandzkiego referendum, jest to, że "ma on swoją wizję tego, co motywuje irlandzkich wyborców, opartą na jego własnych intelektualnych i religijnych preferencjach".

Taka wizja, w której dla wyborców na pierwszym planie są względy narodowe i religijne, mogła być jej zdaniem prawdziwa w Irlandii 13-14 lat temu, ale obecnie kwestie stosowania antykoncepcji, rozwodów i homoseksualizmu nie są już dla wyborców najważniejsze, zwłaszcza w kontekście złej sytuacji gospodarczej. Ekspert uważa, że także w Polsce potrzebna jest dalsza publiczna dyskusja o zapisach traktatu. W jego opinii, wbrew oczekiwaniom zwolenników tego dokumentu, jego wprowadzenie ani nie poprawi skuteczności unijnej polityki zagranicznej, ani nie przyspieszy integracji w ramach UE. Przeciwnie, dominacja - jak mówił - dużych, silnych demograficznie państw, może spowodować tendencje odśrodkowe.

"Wynikającym z traktatu zagrożeniem dla Polski jest m.in. znaczące obniżenie znaczenia prezydencji, a także zredukowanie naszego wpływu na kształtowanie relacji zagranicznych, np. polityki wschodniej" - powiedział Żurawski vel Grajewski. Jego zdaniem, w konsekwencji Traktat Lizboński może doprowadzić do osłabienia woli integracji europejskiej, szczególnie w mniejszych państwach Unii, oraz prowadzić do naruszenia spoistości wspólnoty.

Czytaj także: Prezydent podpisze traktat lizboński, gdy poprze go Irlandia