To wynik negocjacji prowadzonych ze spółkami przez Kennetha R. Feinberga, specjalnego inspektora Departamentu Skarbu ds. wynagrodzeń.

Plan Feinberga zostanie oficjalny ogłoszony jeszcze w tym tygodniu. Zgodnie z nim pensje w gotówce dla 25 najwyżej wynagradzanych pracowników będą zmniejszone nawet o 90 proc. A pracownicy oddziału instrumentów pochodnych American International Group, obwiniani za doprowadzenie ubezpieczeniowego giganta w zeszłym roku na krawędź bankructwa, mogą liczyć na całkowite wynagrodzenie tylko do kwoty 200 tys. dolarów.

63-letni Feinberg zarządzał wcześniej funduszem wypłacającym odszkodowania dla ofiar zamachu terrorystycznego z 11 września 2001 roku. W czerwcu administracja prezydenta Obamy powołala go na stanowisko głównego specjalisty ds. wynagrodzeń, ze względu na spore uprawnienia w tej dziedzinie postrzeganego jako superszeryfa

Place szefów amerykańskich firm znalazły się pod obstrzałem, gdy do wielu firm zagrożonych największym kryzysem finansowym od lat 30-tych minionego stulecia powędrowały miliardy dolarów pomocy rządowej. Oburzenie opinii publicznej osiągnęło punkt wrzenia, kiedy koncern AIG przeznaczyl 165 mln dolarów na premie dla pracowników swego oddziału derywatów.

Reklama

Jak twierdzą anonimowi informatorzy Bloomberga, od tej chwili wszystkie wydatki ekstra, jak służbowe limuzyny i korzystanie z prywatnych samolotów, przekraczające kwotę 25 tys. dolarów muszą być zatwierdzane przez Feinberga.

Kenneth Lewis, szef Bank of America na żądanie Feinberga zgodził się w zeszłym tygodniu na rezygnację z pensji i premii za 2009 rok. Natomiast Bank Citigroup postanowił 9 października sprzedać Phibro LLC, swój oddział zajmujący się handlem aktywami energetycznymi, aby uniknąć potencjalnego starcia z Feinbergiem w sprawie planowanego wydatku 100 mln dolarów na wynagrodzenie dla szefa tego oddziału, Andrew Halla.

Poza AIG, Citigroup i Bank of America, Feinberg wziął pod lupę wynagrodzenia szefów Chrysler Group, Chrysler Financial Corp., General Motors i GMAC.