Ponieważ nie ma obecnie żadnej innej oferty ratowania narodowego przewoźnika, oznacza to niemal pewne bankructwo firmy.

Przyczyną wycofania się konsorcjum kilkunastu potencjalnych inwestorów był brak porozumienia z kilkoma związkami zawodowymi na temat powołania "nowej Alitalii". Rozmowy trwały dwa tygodnie.

Komisarz rządowy linii Augusto Fantozzi oświadczył, że jeśli pojawią się wkrótce nowe oferty, zostaną rozważone. W przeciwnym razie będzie jednak zmuszony do wszczęcia procedury ogłoszenia upadłości linii i zwolnienia pracowników.

W Alitalii zatrudnionych jest 19 tysięcy osób.

Reklama

Autorem pomysłu ratowania Alitalii przez wyłącznie włoskich inwestorów był premier Silvio Berlusconi.

W pierwszym komentarzu do nieoficjalnych jeszcze wówczas informacji o wycofaniu oferty szef rządu oświadczył: "Stoimy nad przepaścią" i obarczył odpowiedzialnością za to, co się stało, największą włoską centralę związkową Cgil i pilotów, którzy protestowali przeciwko porozumieniu z konsorcjum o nazwie Compagnia Aerea Italiana (CAI).

W ostatnich dniach rokowań, którym towarzyszyły protesty, pikiety i strajki pracowników linii, strona związkowa rozpadła się na dwa fronty: cztery duże związki wyraziły gotowość podpisania porozumienia w sprawie ratowania Alitalii, a pięć pozostałych, wśród nich te zrzeszające pilotów i stewardessy oraz stewardów, było temu przeciwnych. Protestowali oni przeciwko planom zwolnienia ponad 3 tysięcy osób, w tym tysiąca pilotów, i jednolitemu kontraktowi dla wszystkich pracowników.

Przeciwnicy porozumienia twierdzili wręcz, że lepsze jest bankructwo firmy niż jej doinwestowanie przez CAI.

Gdy zbliżał się koniec ultimatum postawionego związkom, prezes konsorcjum oświadczył, że nie ma mowy o dalszych ustępstwach ze strony inwestorów. Podkreślił, że zgodzili się oni i tak już na więcej niż przewidywano. Ostatnią ofertą złożoną przez przedsiębiorców była gotowość rozdzielenia wśród pracowników 7 procent zysków "nowej Alitalii" po dwóch latach.

Premier Berlusconi zarzucał wcześniej pilotom "irracjonalny egoizm" i ostrzegał, że jeżeli związki nie zaakceptują oferty inwestorów, wszyscy pracownicy linii odczują boleśnie skutki ich nieuniknionego upadku, ponieważ rząd nie zagwarantuje w tym przypadku rekompensat socjalnych, jakie dałby, gdyby w ramach porozumienia rozpoczęła się restrukturyzacja firmy.

W skład konsorcjum, które było zainteresowane powołaniem od listopada "nowej Alitalii", wchodzi między innymi grupa Benetton, drugi co do wielkości włoski bank - SanPaolo Intesa oraz największe prywatne linie Air One, które - jak zauważają obserwatorzy - same przeżywają poważne trudności. Nie brakowało zatem na łamach prasy głosów, że właściciel tych linii zdecydował się ratować narodowego przewoźnika tylko po to, by przy okazji ocalić przed bankructwem własną firmę.

Sylwia Wysocka (PAP)