Warszawski parkiet otworzył się dziś niewielką zwyżką i już o poranku próbował sforsować poziom 2400 punktów, który barierą trudną do przejścia jest nie od dziś. Niedźwiedzie, których na rynku przy obecnych poziomach nie brakuje, dosyć skutecznie potrafią przezwyciężyć siły popytowe, te jednak nie ustępują i cała sesja przebiegała raczej w formie konsolidacji niż spadków.

Zbliżający się koniec roku, a więc mowa o rajdzie św. Mikołaja, pomaga kupującym. Są oni również nieco pewniejsi, gdy „sprawa Dubaju” zeszła z wokandy, a słaba sprzedaż za oceanem w „czarny piątek” została puszczona w niepamięć. Brakuje jednak jakiegoś impulsu do większej zwyżki, który onieśmielił by byków do ustanowienia nowych szczytów. Niewykluczone, że on nadejdzie, a miejscem jego pochodzenia będą prawdopodobnie Stany Zjednoczone.

Dzisiaj ważnych danych makro nie było. Inwestorzy skupili się na informacjach z rynku pracy, ale stanowią one jedynie przedsmak przed tym co analizować będziemy w piątek. Tym niemniej warto wspomnieć, że raport Challengera o liczbie planowanych zwolnień pokazał poprawę. Kolejny raport ADP był już mniej łaskawy i szacuje, że liczba etatów w sektorze prywatnym spadła w listopadzie o 169 tys., podczas gdy oczekiwano spadku o 150 tys. Dane gorsze, które odbiły się spadkowym echem na rynku, ale końcówka notować ową zniżkę zanegowała i ostatecznie cała sesja zakończyła się kolorem zielonym.

Na rynku walutowym również panował względny spokój. Złoty się konsolidował z tendencją do umacniania, ale widocznych chęci do testowania tegorocznych dołków nie widać. Pojawią się one pewnie dopiero wtedy, gdy eurodolar powędruje na nowe szczyty, ale tutaj też jest potrzebny jakiś impuls. Co nim będzie ciężko prorokować, ale warto wiedzieć, że jutro odbywa się posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego, który ostatnio jest zdecydowanie „jastrzębi” w stosunku do Fedu, a to pomaga wzrostom na eurodolarze.

Reklama