Kłopot w tym, że dobre czasy dla firm nie oznaczają wspaniałego okresu dla pracowników. Po ubiegłym kryzysie trzeba było poczekać około 2 lat na silniejszy wzrost zatrudnienia. W miejscu stały też płace. I nawet kiedy wzrost gospodarczy sięgał 4 proc., nie było widać gwałtownego przyrostu nowych miejsc pracy.
Teraz pod względem zatrudnienia sytuacja wygląda nieco inaczej – nawet w trakcie spowolnienia firmy tworzyły nowe miejsca pracy. Jednak płace są niższe niż przed rokiem. Firmy bowiem muszą odrobić straty, które poniosły przez kryzys, gdy spadły zamówienia eksportowe. Zaś jedną z metod zwiększania zysków są oszczędności na płacach.
To, kiedy płace zaczną rosnąć, pokaże nam, jak bardzo zmieniły się nasza gospodarka i polski rynek pracy. Jednak przede wszystkim wzrost zarobków będzie ostatecznym pożegnaniem kryzysu. Bo produkcja przemysłowa, PKB oraz zatrudnienie to kategorie statystyczne. Tymczasem każdy z nas najlepiej wie, że w gospodarce dzieje się lepiej, gdy mamy coraz więcej pieniędzy w kieszeni.
Reklama