Pierwszy termin został wyznaczony we wrześniu 2008 r. Wtedy premier Donald Tusk zapowiedział, że Polska przyjmie euro w 2012 r. Z punktu widzenia wymogów formalnych moment był dobry – w tamtym okresie mieliśmy odpowiednio niską inflację, deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB oraz niskie stopy procentowe.

Te plany zniweczył kryzys. Już deficyt w 2008 r. okazał się wyższy od wymaganego. W rezultacie na Polskę została nałożona procedura nadmiernego deficytu. Ma się ona zakończyć w 2012 r. Wcześniej wiceminister finansów Ludwik Kotecki zapowiadał, że nasz kraj nie będzie ubiegał się o zmianę terminu redukcji deficytu do poniżej 3 proc. PKB.

Nie wiadomo jednak, czy to stanowisko nie ulegnie zmianie. Jeszcze nie są znane dane dotyczące deficytu finansów publicznych w 2009 r. (to właśnie ten deficyt nie może przekroczyć 3 proc. PKB). Zgodnie z prognozami resortu finansów, powinien on wynieść 6,3 proc. Ale Ludwik Kotecki przyznał, że ostateczny wynik będzie inny i deficyt był wyższy.

To nie najlepiej wróży deficytowi w roku bieżącym. Minister finansów Jacek Rostowski stwierdził niedawno w Senacie, że tegoroczny deficyt będzie wyższy od zanotowanego w roku ubiegłym. A ze wcześniejszych prognoz resortu wynikało, że może on sięgnąć nawet 7 proc.



Z dotychczasowych wypowiedzi przedstawicieli resortu wynikało, że po wzroście do 7 proc. PKB w 2010 roku, deficyt będzie sukcesywnie obniżany, aby w 2012 roku osiągnąć wyznaczony poziom 3 proc. PKB. Tyle że jeśli deficyt będzie większy, to okres obniżania deficytu może trwać dłużej. Na taką możliwość wskazywałaby kolejna wypowiedź ministra Rostowskiego w Senacie. – W tym programie jednym z kluczowych elementów będzie reguła wydatkowa, która ograniczy wzrost wydatków w latach 2011–2013, aż zejdziemy z deficytem do zadowalającego poziomu – powiedział, omawiając opracowywany przez urzędników MF program redukcji deficytu.

Nawet przy założeniu, że udałoby się obniżać deficyt w takim tempie, że w 2012 r. spadłby on poniżej 3 proc. PKB, przyjęcie euro byłoby możliwe tylko przy założeniu, że całą procedurę rozpoczęlibyśmy jeszcze w trakcie procedury nadmiernego deficytu. Nasz kraj musiałby się zdecydować na wejście do ERM2, czyli związanie kursu złotego z euro na stałe, jeszcze zanim pojawiłaby się pewność, że uda się obniżyć deficyt.

Reklama

Jednak to rozwiązanie jest ryzykowne, gdyż wystarczyłoby niewielkie potknięcie, aby wypaść z ERM2, co dla wiarygodności naszego kraju mogłoby mieć złe skutki. Dlatego, choć przedstawiciele resortu finansów twierdzą, że wejście do ERM2 w okresie obniżania deficytu jest możliwe, to rozwiązanie ma duże grono przeciwników. Wśród nich jest Sławomir Skrzypek, prezes NBP.

Dopóki jest nałożona na nasz kraj procedura nadmiernego deficytu, nie powinniśmy wchodzić do ERM2. Należy się skupić na tym, aby poprzez reformy, przez stanowcze działania doprowadzić do stabilnego, trwałego wypełnienia kryteriów z Maastricht – powiedział prezes NBP na początku stycznia.

Gdyby więc obniżanie deficytu miało potrwać do 2013 roku, to najwcześniejszy możliwy termin przyjęcia euro ze względów kalendarzowych przypada na rok 2016. W ciągu trzech lat 2013–2015 Polska powinna wtedy zdążyć przejść przez ERM2 oraz uzyskać formalną zgodę po kilkumiesięcznym procedowaniu instytucji UE na wejście do strefy euro. Inwestorzy uważają, że bardziej realny jest rok 2017. Ze styczniowego „Monitora Konwergencji Nominalnej”, wydawanego przez biuro pełnomocnika ds. przyjęcia euro w Ministerstwie Finansów, wynika, że wyceny instrumentów finansowych wskazują, że rynek spodziewa się przyjęcia przez Polskę euro między 2017 rokiem właśnie a 2020.