W szczytowym okresie, kilka lat temu, Rosjanie eksportowali przez Gdańsk około 8 mln ton ropy. Teraz już niemal o połowę mniej. Do tego dochodzą jeszcze niepokojące informacje o wstrzymaniu rosyjskiego eksportu przez Gdańsk w I kwartale tego roku.
– Rzeczywiście, otrzymaliśmy takie informacje od partnerów rosyjskich, jednak mimo to ich ropa wciąż do nas dociera. Od początku tego roku wysłaliśmy jej w morze już ok. 400 tys. ton. Są to jednak dostawy kontraktowane jeszcze w ubiegłym roku i liczymy się z tym, że niebawem dostawy zostaną wstrzymane. Nie mamy też na razie żadnych informacji o kolejnych kwartałach tego roku – twierdzi Dariusz Kobierecki, prezes Naftoportu.

PERN też traci

Reklama
Według szacunkowych danych w grudniu gdański Naftoport opuściło łącznie 477 tys. ton rosyjskiej ropy przesyłanej rurociągiem Przyjaźń. Na przestrzeni poprzednich kilku miesięcy przesył przeznaczonej na eksport ropy do Gdańska oscylował w okolicach 200 tys. ton miesięcznie. Co prawda są to tylko szacunki, ale według prezesa Naftoportu zazwyczaj dane te pokrywają się z rzeczywistym przesyłem.
Informacje te potwierdza prezes PERN Przyjaźń, Robert Soszyński.
– Ropa ta jest przesyłana do odbiorców na mocy zawartych pod koniec roku umów – mówi Robert Soszyński, prezes spółki, która zarządza krajowymi rurociągami przesyłowymi.
Rezygnacja Rosji z eksportu ropy przez Naftoport oznacza dla PERN mniejsze niż dotychczas przychody z tranzytu ropy przez nasz kraj. Pomimo straconych milionów dolarów nie jest to jednak poważny problem dla spółki.

>>> Czytaj też: W Polsce powstanie bałtyckie centrum handlu ropą

– Ropa ta nie była przeznaczona dla naszych rafinerii, więc nie zmienia to w żadnym stopniu naszego bezpieczeństwa energetycznego – podkreślił Robert Soszyński.

Klauzule bezpieczeństwa

Zdaniem Dariusza Kobiereckiego nie ma ryzyka, że Naftoport przerodzi się w terminal widmo. Według niego interesujące perspektywy rysują się dla importu rosyjskiej ropy do Polski. Wszystkie kontrakty na dostawy ropy są zabezpieczane klauzulą o możliwości dostaw morzem i nie jest wykluczone, że przynajmniej część dostaw dla Lotosu czy Orlenu będzie realizowana tą drogą.
Nie jest trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy Rosja będzie chciała wywrzeć nacisk na Białoruś. Wówczas wystarczy przekierować dostawy ropy na terminale morskie na Bałtyku. Oczywiście w tej chwili nie jest to możliwe, bo rosyjskie terminale w tym regionie pracują niemal na maksimum swoich możliwości. W momencie uruchomienia terminalu w Ust-Łudze sytuacja diametralnie się zmieni. Rosja będzie w stanie wysłać dodatkowe ilości ropy morzem i wtedy taki scenariusz jest już całkiem realny.
Czy nie będzie to stanowić z kolei ciosu dla PERN, która to spółka czerpie znaczące zyski z przesyłu ropy rurociągiem Przyjaźń?
Ogromnym atutem naszego kraju jest istnienie na końcu rurociągu Przyjaźń dwóch rafinerii niemieckich. Pamiętajmy, że Leuna nie ma żadnych możliwości innego kierunku dostaw ropy niż Przyjaźń. Niewiele lepsza jest sytuacja Schwedt, gdzie tylko częściowo dostawy mogą być realizowane przez Rostock. Dlatego nie ma szans, aby Rosjanie całkowicie zrezygnowali z wykorzystywania Przyjaźni – zapewnia Dariusz Kobierecki.

Mały import

Gdański terminal ma możliwość przeładowania rocznie około 33 mln ton ropy. Z tej wielkości w minionym roku wykorzystane zostało zaledwie 6 mln ton. Jest to łączny wolumen eksportu i importu ropy. Ten drugi kierunek wciąż odgrywa jednak mniejszą rolę.
Według danych Naftoportu morski import ropy do Polski wyniósł w 2009 roku niemal 1,7 mln ton.
– Trzeba przyznać, że ten rok nie był najlepszy pod względem importu ropy tankowcami. Zawiódł nas szczególnie Lotos, który sprowadził do Gdańska przez Naftoport tylko 280 tys. ton ropy w całym minionym roku – powiedział Dariusz Kobierecki.
Pozytywnie zaskoczył z kolei Orlen. Na zamówienie płockiego zakładu trafiło do Naftoportu około 1,4 mln ton ropy. Dariusz Kobierecki uważa, że 2010 rok będzie pod względem importu lepszy niż miniony.