Zdaniem analityków, możliwe są jednak próby ataków na poziom 3,85 w celu sprawdzenia zapowiedzi banku centralnego i resortu finansów o gotowości do kolejnych interwencji. "Poprawia się sytuacja globalna, co teoretycznie powinno sprzyjać polskiej walucie i faktycznie z rana nasza waluta lekko się umocniła. Z drugiej jednak strony rynek pamięta, że ubiegłotygodniowa interwencja banku centralnego miała miejsce przy poziomie ok. 3,85 zł za euro i to może być pewnym ograniczeniem dla wzrostu" - powiedział analityk Banku Zachodniego WBK Piotr Bielski.

Ekonomista przypomniał także, że w środę złoty, po zejściu rano poniżej 3,87 do euro, do południa był mniej więcej stabilny, po czym umocnił się do 3,852 po wypowiedzi szefa doradców premiera Michała Boniego, który stwierdził, że jego zdaniem kolejne interwencje walutowe nie będą potrzebne. Okazało się jednak, że rynek odebrał to - niesłusznie - jako sugestię, że rząd i bank centralny mogą zaniechać działań na rynku walutowym.

"Tymczasem minister miał najwyraźniej na myśli to, że nie spodziewa się wystąpienia warunków, które by powodowały konieczność interwencji, tj. nie oczekuje nadmiernej aprecjacji złotego. Po południu Boni sprostował, że jeśli taka interwencja będzie konieczna, to zostaną podjęte odpowiednie kroki i po tym sprostowaniu złoty osłabił się po południu do 3,859" - wyjaśnił analityk.

W ocenie Bielskiego, mimo wszystko można spodziewać się próby sforsowania granicy 3,85 zł za euro i testowania NBP i resortu finansów, ale trudno określić kiedy może to się wydarzyć. "Ważne będą także informacje napływające ze świata oraz np. dzisiejsze dane o inflacji w marcu, ale raczej nie wpłyną one znacząco na nasz rynek zaabsorbowany innymi wydarzeniami. W najbliższych dniach kurs złotego będzie więc poruszał się w przedziale 3,85-3,86 zł za euro" - podsumował Bielski.

Reklama