"Niebo nad Polską jest otwarte. Wszystkie lotniska mogą przyjmować samoloty rejsowe" - powiedział Hlebowicz.

We wtorek wieczorem Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zapowiedziała otwarcie naszego nieba od środy, od godz. 7 rano.

Jak powiedział w środę rzecznik warszawskiego lotniska Chopina Kamil Wnuk, tuż po godz. 7 odleciały dwa samoloty: do Hamburga i Gdańska; przygotowują się do startu maszyny lecące do Wrocławia i Palma de Mallorca. Dodał, że na razie na lotnisku nie ma wzmożonego ruchu pasażerskiego. W środę rano do Warszawy mają przylecieć dwa samoloty LOT z USA.

"Po otwarciu przestrzeni powietrznej, na polskim niebie znajduje się ok. 30-40 proc. samolotów z ogólnej liczby wszystkich maszyn, które normalnie latają nad Polską. W ciągu dnia zamierzamy osiągnąć ponad 50 proc. normalnego ruchu" - powiedział Hlebowicz. Dodał, że sytuacja wraca do normy.

Reklama

Od czwartku Polska Agencja Żeglugi Powietrznej podejmowała na zmianę decyzje o zamykaniu i częściowym otwieraniu polskiego nieba. Powodem są pyły wydobywające się z wulkanu na Islandii, które zanieczyściły atmosferę nad Europą i mogą zagrażać bezpieczeństwu ruchu lotniczego.

Pasażerowie mogą się spodziewać opóźnień rejsów

Prezes PLL LOT Sebastian Mikosz powiedział w środę, że pasażerowie mogą spodziewać się opóźnień w rozkładzie lotów. Powodem są "korki" na niebie w ruchu lotniczym po otwarciu przestrzeni powietrznej dla samolotów rejsowych nad Polską i częścią Europy.

W środę o godz. 7 Polska Agencja Żeglugi Powietrznej otworzyła bez ograniczeń nasze niebo dla samolotów rejsowych. Z warszawskiego lotniska samoloty już odlatują. W nocy LOT zdecydował o przywróceniu części rejsów, pierwsze samoloty oczekiwane są z USA. Spółka do godziny 12 w środę planuje 80 startów. Kolejne odbędą się, jeśli pozwolą na to decyzje władz lotniczych.

"Pasażerowie, którzy przyjdą na lotniska, mogą się spodziewać opóźnień w startach. Będziemy się starali je minimalizować, ale tak będzie wyglądał proces przywracania ruchu na niebie" - powiedział w Radiu PiN Mikosz. Dodał, że wszystkie linie lotnicze usiłują jak najszybciej powrócić do normalnej pracy.

Podróżni, którzy mają wykupiony bilet na najbliższą sobotę lub niedzielę, muszą się liczyć z opóźnieniem lotu. "Zachęcamy, żeby nie jechać na lotnisko dopóki nie jest się pewnym, że się poleci" - zaapelował Mikosz.

W ocenie prezesa PLL LOT, "dodatkowym czynnikiem, który wprowadza element niepewności, jest to, że część przestrzeni powietrznych będzie się mogła na chwilę znowu zamknąć lub otworzyć. Ta chmura (pyłów wulkanicznych znad Islandii) nie wyparowała, ona tu jest, tylko jej gęstość się zmniejszyła" - zaznaczył.

Pytany, o straty spółki w związku z odwołaniem od piątku rejsów, odparł, że "nie wygląda to dobrze". "Tak naprawdę nie wiemy jeszcze, o jakiej kwocie rozmawiamy." Dodał jednak, że "mówienie o wielomilionowych kwotach dziennie jest jak najbardziej uzasadnione".

"Musimy trochę czasu odczekać, żeby zacząć mówić o kwotach. W tej chwili wszystkie służby w LOT skoncentrowane są na jak najszybszym przywracaniu połączeń lotniczych" - powiedział. LOT średnio wykonuje ok. 200 rejsów dziennie, w sezonie jest ich więcej.

Pytany o ewentualną pomoc dla spółki ze strony państwa, odparł, że wolałby, aby pieniądze uzyskiwane były z rynku, a nie od właściciela.

"Wystąpię do właściciela (Skarb Państwa) ze wszystkimi wnioskami, jakie mi się nasuną, po tym, kiedy zobaczę, jak sprawa wulkanu wpływa na spółkę" - powiedział.

Polecamy:

>>> Pył wulkaniczny nad Europą: Każda linia lotnicza w UE ma zwrócić pieniądze za bilet lub zaoferować nowy

>>> Wybuchy wulkanów mogą decydować o globalnej gospodarce, a Islandia to "jeden wielki wulkan"

Lotnisko Kraków-Balice przyjmuje już samoloty

Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice rozpoczął od środowego poranka przyjmowanie samolotów rejsowych. Władze lotniska szacują, że odbudowanie normalnej siatki połączeń z Krakowa zajmie przewoźnikom kilka dni.

Do Krakowa przyleciały już samoloty takich przewoźników jak LOT, EasyJet, Norwegian, które są odprawiane przed drogą powrotną. W powietrzu są kolejne samoloty. Kilka lotów porannych jest odwołanych, ale od godzin południowych ruch ma być już prawie normalny.

Przedstawiciele krakowskiego portu szacują, że od ubiegłego czwartku odwołano ponad 150 przylotów i 150 odlotów. Oznacza to ok. 8,5 tys. odprawianych pasażerów dziennie.

Przywracanie normalnej siatki połączeń może potrwać w Krakowie kilka dni; zależy do przede wszystkim od tempa wznawiania lotów przez poszczególne linie lotnicze.

Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice jest drugim co do wielkości, po warszawskim Okęciu, lotniskiem w Polsce. Na lotnisku regularne operacje wykonuje 18 przewoźników, port współpracuje także z kilkunastoma liniami czarterowymi. W zeszłym roku lotnisko obsłużyło ponad 2 mln 680 tys. pasażerów, czyli o 8 proc. mniej niż rok wcześniej.

ONZ opracuje standardy oceny zagrożenia pyłem wulkanicznym

Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego (ICAO) opracuje normy określające, jaka koncentracja pyłów wulkanicznych w powietrzu jest niebezpieczna dla samolotów - powiadomił we wtorek sekretarz agendy ONZ ds. bezpieczeństwa lotniczego Raymond Benjamin.

Pracę nad tymi standardami prowadzić ma grupa robocza, w której skład wejdą naukowcy, przedstawiciele linii lotniczych, producentów samolotów, oraz rządów - oświadczył Benjamin.

Potrzebę ustanowienia takich standardów ujawniła erupcja islandzkiego wulkanu Eyjafjoell. Chmury wydzielanego z niego pyłu od ubiegłego czwartku przemieszczają się nad Europą, co skłoniło większość państw do całkowitego lub częściowego zamknięcia przestrzeni powietrznej nad swoim terytorium. Dopiero w poniedziałek wieczorem ograniczenia te zaczęto stopniowo rozluźniać.

Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) uznało, że taka reakcja europejskich rządów na zagrożenie pyłem była nadmierna i naraziła linie lotnicze na niepotrzebne straty, sięgające 200-300 mln euro dziennie.

Także naukowcy nie mają pewności, jak niebezpieczne są wyrzucane przez wulkan pyły. Wiadomo, że mogą one uszkodzić silniki odrzutowe, awionikę i poszycia kadłubów samolotów. Wiele jednak zależy od warunków atmosferycznych, wysokości lotu, a także czasu, jaki upłynął od erupcji. Najcięższe elementy wulkanicznego popiołu opadają bowiem stosunkowo szybko.

ICAO, której siedziba mieści się w Montrealu, dysponuje na świecie dziewięcioma stacjami pomiarowymi, kontrolującymi koncentrację pyłów wulkanicznych w powietrzu. Informacje z tych stacji rozsyłane są do rządów 190 państw członkowskich organizacji, które na tej podstawie samodzielnie decydują, czy istnieje zagrożenie dla samolotów.

ikona lupy />
Czy to koniec komunikacyjnego paraliżu? / DGP