Obserwator Finansowy: Profesor Witold Orłowski zachęca, by Polska jak najszybciej przyjęła euro, bo to stabilizowałoby gospodarkę. Minister finansów mówi, że nadal realny jest 2015 r., choć nie ma pośpiechu, a premier, że to nie jest naszym priorytetem. Powinniśmy się spieszyć czy nie?

Prof. Krzysztof Opolski: Zgadzam się z profesorem Orłowskim, na pewno strefa euro by nas stabilizowała. Stanowi rodzaj zewnętrznej kontroli. Jeśli chcemy przyjąć euro, to najpierw musimy uporządkować gospodarkę według określonych reguł, które nie mogą być przedmiotem politycznych negocjacji. Wejście do strefy także jest obarczone obowiązkiem zachowania dyscypliny budżetowej i finansów publicznych. Euro jest więc nie celem, ale środkiem do stabilizacji gospodarki.

Ważne jest też to, abyśmy przyjmując europejską walutę, byli konkurencyjni, mieli podobną wydajność pracy, podobną mobilność siły roboczej jak gospodarki, z którymi kooperujemy.

Przy wchodzeniu do strefy euro należy patrzeć na strukturę gospodarki – jaki procent PKB wytwarzany jest w jakich działach. Jeżeli większość wytwarza przemysł wydobywczy, przetwórczy, angażujący tanią lub względnie tanią siłę roboczą, to taki kraj nie ma wielkich perspektyw rozwoju.

Reklama

Jak to jest w Polsce?

Największą część PKB wytwarzają branże tradycyjne, mało nowoczesne – pośrednictwo handlowe, pośrednictwo finansowe, przemysł wydobywczy nie do końca przetworzony. Struktura naszej gospodarki nie jest jeszcze nowoczesna. Nie ma w niej jeszcze wielu przewag konkurencyjnych.

Podkreślamy zawsze, że mamy tańszą niż na Zachodzie siłę roboczą.

To nie jest przewaga konkurencyjna, na której możemy budować rozwój, bo przecież tańszą siłę roboczą mają Chiny, Indie czy inne kraje z tamtego regionu.

W takim razie zanim wejdziemy do strefy euro, powinniśmy zacząć od zmiany struktury gospodarki.

Do tego zmierzam. Wejście do strefy euro powinno być powiązane nie tylko ze spełnieniem wymogów formalnych, ale i dopasowaniem gospodarki. Tylko wówczas będziemy partnerami dla innych krajów eurolandu.

Dlatego jeśli miałbym się zgodzić ze stwierdzeniem, że z wejściem do strefy euro nie ma pośpiechu, albo że nie jest to naszym priorytetem, to pod warunkiem, że czas ten wykorzystamy na znalezienie naszych przewag konkurencyjnych.

Ta myśl pojawia się w strategii Polska 2030, przygotowanej przez zespół pana ministra Michała Boniego. Tyle że jest tam ona mało operacyjna, słabo przekładalna na konkretne działania.

Pełna treść artykułu: Czy zostaniemy wyrzuceni na peryferia Europy